| ||||
Obóz: [Goleszów] |
Warunki życia w obozie
Ubrani byli tylko w takie zwykłe pasiate spodnie i kurtki, a na nogach mieli drewniaki. Nogi mieli odmrożone, ojejej, strasznie! A tam w budynku cementowni był zrobiony bunkier wielkości metr na metr, zamurowany, z wąskimi drzwiami. Jak więzień coś zrobił, to taką miał karę: 24 godziny musiał tam stać. Nie mógł ani usiąść, ani przykucnąć, tylko stać. Dużo tam ich zmarło, bo byli bardzo osłabieni. A zaraz po wojnie to tam było okropnie, było widać krwią wypisane ich nazwiska!Kontakty z ludnością cywilną
A my, to znaczy nie tylko ja, ale ci, którzy tu mieszkali, to staraliśmy się tym więźniom pomagać. Przecież nie szło się patrzeć na to! Myśmy ich tak nauczyli, że tam przy płocie, między tymi sztachetami, zostawialiśmy cebule, czosnek lub owinięty w papier chlebek. Tak więźniowie się nieraz bili o to. Więźniowie pracowali w kamieniołomie, gdzie musieli dojść piechotą. Codziennie więc szli obok naszego domu i dlatego myśmy im zostawiali to jedzenie przy płocie. Gdy oni rano szli tędy do góry i do lasu, a dalej do tych kamieniołomów, to sobie wzięli to jedzenie ze sobą. A kiedy mój ojciec jeździł po kamienie tą ciuchcią z wózkami do kamieniołomu, to myśmy mu z mamą zawsze napakowały chleba dla więźniów. Tylko on im zaraz powiedział: "Nie śmiejcie się bić, bo jak się będziecie bić, to nie dostaniecie jutro nic". Bo wtenczas ci esesmani by przyszli i jeszcze by go zastrzelili. Co kawałek były przecież te strażnice.Więźniowie innych narodowości | ||
Posłuchaj:
| ||