Zapomniane Obozy

Strona archiwalna

 
Edmund Szenkowski
Urodził się 29 października 1926 w Słomnikach nieopodal Krakowa. Po dwóch latach cała rodzina przeniosła się do Będzina (Zagłębie Dąbrowskie). W czasie wojny Niemcy poszukiwali ojca pana Szenkowskiego, nie mogąc go aresztować, uwięzili w obozie w Auschwitz starszego brata pana Szenkowskiego. W 1943 roku pan Szenkowski został także aresztowany i trafił do więzienia w Sosnowcu, potem zaś do obozu pracy w Jelczu i do filii obozu Gross-Rosen - podobozu w Fünfteichen (Miłoszyce), gdzie zatrudniony był przy budowie baraków. Następnie przeniesiony został do obozu pracy "Olbrzym" w Walimiu - również filii obozu Gross-Rosen (jest jedynym żyjącym więźniem z Walimia). W lutym 1945 razem z innymi więźniami został ewakuowany do Polic, a następnie wywieziony na północ Niemiec. Ojciec pana Szenkowskiego został zastrzelony w czasie wojny w Będzinie, matka i siostra zginęły w Auschwitz. Po wojnie pan Szenkowski pracował w Wałbrzychu w Zakładach Przemysłu Lniarskiego nr 1. Był też pełnomocnikiem rządu do spraw wysiedleń Niemców. Wstąpił do wojska, skończył szkołę oficerską w Mińsku Mazowieckim i Rembertowie oraz szkołę dziennikarstwa wojskowego w Warszawie. Pracował jako zastępca redaktora "Żołnierza Ludu". Założył we Wrocławiu klub byłych więźniów obozu Gross-Rosen. Obecnie jest wiceprezesem Wrocławskiego Oddziału Związku Inwalidów Wojennych.
 
Warunki życia w obozie, praca niewolnicza
Zima już była, zimno było, w ziemiankach mieszkaliśmy. Nic się nie zmieniło w zimie poza tym, że w ziemiance było cieplej, niż na dworze. Bo tam okien nie było, nic, tylko gdzieś tam jedna rurka wyprowadzona na powietrze. Wieczorem załatwiało się swoje potrzeby do wiadra, jak ktoś potrzebował. Bo tak to koło ziemianek były latryny, które co jakiś czas trzeba było zasypywać. Po prostu dół wykopany, drąg, to wszystko. Ale nie o zmroku, w dzień tak, tylko nie o zmroku. Pracowało się 12 godzin. Jedzenie - tam dużo ludzi z głodu umierało, nie tylko z ciężkiej roboty. Jeszcze muszę powiedzieć, że bywały wypadki przy pracy, na moich oczach zresztą, gdy więzień, który trzymał drąg, żeby ten wagonik naładowany się nie stoczył w dół, musiał go mocno trzymać. Ale jeżeli on nie miał dostatecznej siły, żeby go utrzymać, to wagonik razem z nim często leciał na dół na te kamienie. Rzadko się zdarzało, żeby ktoś przeżył, jak po tych kamieniach leciał, stoczył się. To były kamienie ostre jak brzytwa.
Ewakuacja, marsz śmierci
Walim był ewakuowany w lutym. Wszystko odbyło się dosłownie w ciągu kilku godzin, ta ewakuacja. Światła się zapaliły - bo były światła na słupach - wszystkie światła się zapaliły i "Raus, raus!", "Scheller, Scheller!", czyli "Wychodzić, wychodzić", "Szybciej, szybciej". Wygoniono nas, nie wiem, ilu esesmanów, droga była wytyczona, w lesie wszystko. Pognano nas w kierunku Walimia. Konkretnie w kierunku rzeczki. I tam zbiórka była. Z wszystkich stron widać było. Pomału to szło, ale biegiem trzeba było  na samym dole się zebrać, bo Niemcy już nawet w górę strzelali, nie do ludzi, ale do góry, "Scheller, Scheller!". I psy szczekały. Ustawiono nas w jedną wielka kolumnę. Niemcy chodzili, przeliczali z jednej, z drugiej strony, i: "Odmaszerować!". Z przodu Niemcy, z boku Niemcy, z tyłu Niemcy z psami. No i pomaszerowaliśmy. Pamiętam marszrutę. Szliśmy przez Mieroszów. Z tym, że po drodze padali ludzie, którzy nie wytrzymywali trudów. Tych dobijano strzałem z pistoletu i do rowu zrzucano, jak był rów, jak nie, to gdzieś tam na pobocze. Dalej nas pognano do Kamiennej Góry.
Esesmani i funkcyjni
Posłuchaj:
 
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu
Posłuchaj:
 
Esesmani i funkcyjni, konsekwencje pobytu w obozie
Posłuchaj:
 
Esesmani i funkcyjni, konsekwencje pobytu w obozie
Posłuchaj:
 
Warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód
Posłuchaj:
 
 
Dom Spotkan z Historią Ośrodek Karta Ośrodek Karta EACEA