Zapomniane Obozy

Strona archiwalna

 
Stefania Pawlak
Urodziła się 27 czerwca 1936 w Skawcach, w Małopolsce. Jej rodzice prowadzili własne gospodarstwo rolne. Po wybuchu wojny niedaleko ich wsi przebiegała granica między III Rzeszą a Generalnym Gubernatorstwem. Na skutek akcji wysiedleńczych, 13 września 1942 pani Pawlak wraz z całą  rodziną umieszczona została w Polenlagrze nr 58 w Pszowie. Przebywała tutaj do przełomu czerwca i lipca 1943. Jako mała dziewczynka nie chodziła do pracy, spędzała całe dnie w obozie. Po zwolnieniu z obozu została wraz z całą rodziną przewieziona na teren III Rzeszy do pracy przymusowej. Trafiła do gospodarstwa rolnego we wsi Letzin, powiat Kreis Denin. Po wyzwoleniu w 1945 roku rodzina wróciła do rodzinnej wsi, gdzie zastała swoje przedwojenne gospodarstwo całkowicie zniszczone. Po wojnie pani Pawlak kontynuowała naukę w szkole powszechnej. Następnie uczęszczała do szkoły średniej w Krakowie, w 1956 roku rozpoczęła pracę w Świdnicy, w Biurze Kontroli Dochodów. Działa aktywnie w organizacjach kombatanckich w Świdnicy.
 
Obóz:  [Pszów]
Esesmani i funkcyjni
Baliśmy się wszystkiego, bo nikt z dzieci nie rozumiał tego, co się stało. Chowaliśmy się i tak chodziliśmy, żeby nikomu nie wejść w drogę. W tym czasie miał miejsce taki incydent: chłopcy zjeżdżali na krzesłach i w tym czasie wyskoczyła nasza opiekunka, złapała jednego z chłopców i zaprowadziła go za karę do trupiarni. Odtąd to już strach blady na nas padł. Latem znaleźliśmy sobie takie miejsce koło ubikacji i śmietnika, gdzie było takie okno, przez które wrzucano węgiel. Tam nas nikt nie widział, więc bawiliśmy się w ten sposób, że biegaliśmy dookoła: na korytarz, na to okno i skok na podwórko. Dlatego jak myśmy się zorientowali, że go zamknęła w trupiarni, to zaczęliśmy tam podchodzić, żeby on się nie bał, żeby mu pomóc. To ciągle któraś z nas tam biegła do tego okna, żeby on nas widział i wiedział, że nie jest sam.
Kontakty z ludnością cywilną, Żywność w obozie, głód
Z ciekawości podchodziłyśmy pod druty i wypatrywałyśmy ludzi spoza obozu. Od czasu do czasu przechodziły obok lagru przedszkolanki z dziećmi. Był taki moment, że szedł chłopiec do miasta i niósł ciasto. On raz w tygodniu nosił to ciasto do piekarni, do pieczenia. Na drugi raz przyczaiłyśmy się i mówimy mu: "Daj chleba, daj chleba". Za jakiś czas ten chłopak wrócił i przyniósł dwie pajdy chleba. A więc my podbiegliśmy do tego drutu. Kiedy wachman odszedł w drugą stronę, to my wyciągaliśmy ręce przez te druty, żeby nam podał chleb. A przecież on to mógł przerzucić! Ale nam dzieciom nie przyszło to do głowy! Więc ustawiliśmy się jedno dziecko za drugim, jeden drugiego trzymał, żeby ten pierwszy mógł dostać ten chleb, jak to w zabawie z rzepą. Ale ponieważ wachman już wracał, to ten chłopak się wystraszył i rzucił chleb między druty. Więc myśmy już do wieczora nad tym chlebem stali, chodzili i patrzyli, ale nie było można go niczym dostać. Nie było tam nikogo mądrzejszego i starszego od nas, który by wymyślił jakiś sposób na to.
Transport do innego obozu
Pewnego dnia podjeżdża furmanka, tak jak to człowiek widział na wsi taki wóz drabiniasty na słomę. Podjeżdża taki olbrzymi wóz, konie takie grube, brama się otwiera, wjeżdżają tym wozem. I co się okazuje? Zabierają tych starców, którzy byli w obozie i sadzają ich na wozie między te szczeble. Między innymi mnie zainteresowało to, że biorą chłopaka z naszej wioski, naszego sąsiada, który był dużo starszy ode mnie, ale był niedorozwinięty. Jego mama go odprowadza, a on robi jej miejsce koło siebie na wozie i nikogo innego tam nie chce puścić. Ale tej mamie nie było wolno tam siąść, bo to było miejsce przeznaczone dla kogoś innego. Jak już załadowali ten wóz i pojechali, to myśmy potem naszym rodzicom o tym opowiadali. Ja nie wiem czy rodzice sobie zdawali z tego sprawę, gdzie Niemcy ich wiozą. Takiej świadomości myśmy nie mieli, dopiero po wojnie wiedzieliśmy, że ich wywieźli do Oświęcimia do spalenia.
Kontakty z ludnością cywilną, Żywność w obozie, głód
Ojciec mój pracował w kopalni i wychodził wcześnie rano do pracy, w kopalni św. Anny w Pszowie. Więc wychodził rano do pracy, ci mężczyźni najprawdopodobniej wszyscy pracowali chyba w tym, poza wyjątkami, że gdzieś w polu, a tak to pracowali w kopalniach. Od czasu do czasu ojciec przynosił kawałek chleba. Kromka chleba, złożone dwie kromki, takie przekrojone na pół. To czasami przynosił, albo ugryzione, to było z jakąś marmoladą, albo z czymś i dzielił tym chlebem. "Ale nikomu nie mówić, że przyniósł". Co się okazało? Kiedyś jak z tatą pracowałam, w polu jak pracowałam, to się okazało, że ten chleb to [zostawiały] dzieci, które przechodziły. Więc jednak ludzie chcieli pomagać. Te [przedszkolanki] szły niby z tymi dziećmi i najprawdopodobniej gdzieś, że to niby dziecko ugryzło, rzuciło na tym poboczu, tą drogą, gdzie wracali właśnie ci robotnicy, ci górnicy. Jak ojciec w jeden dzień, to na drugi ktoś inny podniósł ten chleb. Nie mogli brać tak, tam nie było tego chleba do pobrania ileś tam, tylko to było tak, że się udawało jednak przemycić. Znam taką sytuację, że jadłam chleb, który ojciec przyniósł i podzielił. To było takie niebo w tym całym życiu.
Transport do innego obozu
Przyszedł taki dzień, że znów nas wywożą, wyjeżdżamy. Znowu nas w te krowiaki gdzieś tam ładują i jedziemy. Jedziemy i jedziemy dość długo, a na stacjach takie wielkie balony białe. Nikt mi nie umiał powiedzieć, co to za balon. Po wojnie mi się obiło o uszy, że to były balon, które w razie nalotu jakiś gaz miały, że mgłę tworzyły. Z transportu nas prowadzą do takiej olbrzymiej sali, gdzie wszyscy muszą się rozbierać do Adama i Ewy. Po dezynfekcji i po wyjściu stamtąd, kazali nam się ubrać, orkiestra gra i my wszyscy idziemy, maszerujemy. Wtedy nas przydzielali - zabierały nas niemieckie rodziny na roboty. Znalazłam się na robotach. W samych Niemczech, między Bogiem a prawdą - dla nas to był ratunek, po tym głodzie takim strasznym, jaki myśmy przeżyli tu w obozie przez dziesięć miesięcy. To był totalny głód.
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu
Posłuchaj:
 
Pierwszy dzień w obozie
Posłuchaj:
 
 
Dom Spotkan z Historią Ośrodek Karta Ośrodek Karta EACEA