Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu
Zajmowałem się też działalnością konspiracyjną - byłem w organizacji AK. Brałem udział w wielu akcjach. Dowództwo nasze mieściło się w Krakowie, w kapuściani, w fabryce kapusty. Niestety, pewnego dnia poszedłem po rozkaz na ulicę Kolberga. Po drodze kupiłem "Goniec" - "Podogoniec" nazywali to za okupacji - "Goniec krakowski" i tak czytam: "Sprzedaż opony", a wiedziałem, że mój znajomy potrzebował tego typu opony. I tak tym zainteresowany doszedłem do tej kamienicy, gdzie miałem odebrać raporty, a tu: "Hände hoch!" i pod ścianę. I od tego czasu moja wolność się skończyła. Przewieziono mnie na gestapo, z gestapo na Montelupich, z Montelupich do Płaszowa.
Pamięć o obozie
Już po wojnie starałem się wszelkimi siłami utrzymać w całości dawny obóz. Chodziłem po tych władzach partyjnych, tu i ówdzie. Nie byłem partyjny, ale szukałem kolegów co byli partyjni. Kazały władze nasze komunistyczne rozebrać: "My tu nie chcemy śladów poniemieckich!" A to dzisiaj byłby eksponat! Chcemy to teraz odbudować przynajmniej częściowo, żeby to przypominało obóz, a nie ogród spacerowy czy Planty, jak to zamierzają teraz zrobić. Chcemy przywrócić tą drogę, bo nazywali ją ulicą śmierci, albo ulicą morderców. Niepotrzebnie nasi zabudowali ten teren tymi blokami, bo tam też ludzi rozstrzeliwali i tam też ziemia nasycona krwią niewinnych ludzi. W tej chwili chodzą tam zagraniczni turyści, ale pytają: "Gdzie tu te baraki? Tu nic nie ma! Jeszcze psy biegają po tym terenie!" Co najważniejsze: droga, postawić dwie wieżyczki, jedną z jednej strony, drugą z drugiej, bramę z okrąglaków z drzewa, bo takie były i drutem przeplecione. No i ogrodzenie: betonowe słupki, druty na izolatorach takich porcelanowych, żeby to naprawdę wyglądało jako obóz. A ważna droga jest, ta droga śmierci! Droga, którą tych więźniów dowozili tam na rozstrzeliwanie.