Zapomniane Obozy

Strona archiwalna

 
Kazimierz Kozłowski
Urodził się 4 stycznia 1916 w Skawinie. Jego rodzice prowadzili restauracje w Zakopanem, a następnie w Krakowie.Już jako chłopiec zaczął grać w piłkę nożną w TS "Wisła" Kraków. Ukończył Szkołę Powszechną im. Piotra Skargi w Krakowie, Gimnazjum im. Św. Floriana oraz Szkołę Przemysłową w Krakowie. W trakcie odbywania służby wojskowej brał udział w akcji zajęcia Zaolzia w 1938 roku. Latem 1939 ukończył szkołę podchorążych w Modlinie, a we wrześniu 1939 uczestniczył w walkach zbrojnych w stopniu kaprala. W okupowanym Krakowie pracował najpierw jako kierowca w szpitalu PCK dla jeńców i żołnierzy polskich, potem jako mechanik w warsztatach niemieckiej policji. Przez pewien okres w czasie okupacji był kierowcą Oscara Schindlera. Wstąpił do konspiracji w ramach ZWZ, a następnie służył w Samodzielnej Jednostce AK do Spraw Poszkodowanych Polaków i Żydów. W marcu 1943 został aresztowany przez gestapo i po trzymiesięcznym areszcie został osadzony na 9 miesięcy w więzieniu przy ul. Montelupich w Krakowie. Od marca 1944 przebywał w obozie koncentracyjnym w Płaszowie, gdzie pracował w warsztatach samochodowych.  W sierpniu 1944 uciekł z obozu i ukrywał się aż do zimy 1944. Po wojnie przez kilka lat prowadził prywatną firmę autobusową. Przez 33 lata był kierownikiem sekcji bokserskiej w TS "Wisła" Kraków. Grał też w drużynie piłkarskiej oldboyów, a obecnie jest członkiem Rady Seniorów TS "Wisła" Kraków. Czynnie angażuje się w pracę społeczną, jest przewodniczącym Społecznego Komitetu dla Pomocy Byłym Więźniom KL Płaszów.
 
Paweł Kozłowski, ojciec Kazimierza Kozłowskiego, zdjęcie wykonane przed I wojną światową.
Kazimierz Kozłowski (drugi z lewej) w gronie kolegów, połowa lat 30.
Kazimierz Kozłowski (z prawej) jako żołnierz Wojska Polskiego II RP, 1938 rok.
Kazimierz Kozłowski (z prawej) jako kierowca szpitala jenieckiego przy ul. Skarbowej w Krakowie, zima 1939/1940.
Kazimierz Kozłowski (u dołu z lewej) z innymi więźniami KL Płaszów oraz dwoma esesmanami w mieszkaniu Pana Kaczmarka, jednego z więźniów, 1944 rok.
Więźniowie KL Płaszów pracujący w magazynie części samochodowych; od lewej: Gabryl, Władysław Michalik, Kazimierz Kozłowski, 1944 rok.
Kazimierz Kozłowski (z prawej) jako więzień KL Płaszów przy pracy w magazynie częsci samochodowych, 1944 rok.
Kazimierz Kozłowski (u góry z prawej) jako więzień KL Płaszów, pracownik magazynu części samochodowych, 1944 rok.
Kazimierz Kozłowski (z prawej) jako trener sekcji bokserskiej w TS "Wisła" Kraków, lata 70.
Kazimierz Kozłowski przed ufundowaną przez siebie tablicą ku pamięci Walentego Badylaka na krakowskim rynku, 2004 rok.
 

Texte alternatif

Egzekucje
 

Texte alternatif

Żywność w obozie, głód
 

Texte alternatif

Esesmani i funkcyjni
Praca niewolnicza
 

Texte alternatif

Więźniowie innych narodowości
 

Texte alternatif

Ucieczka z obozu
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu
Zajmowałem się też działalnością konspiracyjną - byłem w organizacji AK. Brałem udział w wielu akcjach. Dowództwo nasze mieściło się w Krakowie, w kapuściani, w fabryce kapusty. Niestety, pewnego dnia poszedłem po rozkaz na ulicę Kolberga. Po drodze kupiłem "Goniec" - "Podogoniec" nazywali to za okupacji - "Goniec krakowski" i tak czytam: "Sprzedaż opony", a wiedziałem, że mój znajomy potrzebował tego typu opony. I tak tym zainteresowany doszedłem do tej kamienicy, gdzie miałem odebrać raporty, a tu: "Hände hoch!" i pod ścianę. I od tego czasu moja wolność się skończyła. Przewieziono mnie na gestapo, z gestapo na Montelupich, z Montelupich do Płaszowa.
Pamięć o obozie
Już po wojnie starałem się wszelkimi siłami utrzymać w całości dawny obóz. Chodziłem po tych władzach partyjnych, tu i ówdzie. Nie byłem partyjny, ale szukałem kolegów co byli partyjni. Kazały władze nasze komunistyczne rozebrać: "My tu nie chcemy śladów poniemieckich!" A to dzisiaj byłby eksponat! Chcemy to teraz odbudować przynajmniej częściowo, żeby to przypominało obóz, a nie ogród spacerowy czy Planty, jak to zamierzają teraz zrobić. Chcemy przywrócić tą drogę, bo nazywali ją ulicą śmierci, albo ulicą morderców. Niepotrzebnie nasi zabudowali ten teren tymi blokami, bo tam też ludzi rozstrzeliwali i tam też ziemia nasycona krwią niewinnych ludzi. W tej chwili chodzą tam zagraniczni turyści, ale pytają: "Gdzie tu te baraki? Tu nic nie ma! Jeszcze psy biegają po tym terenie!" Co najważniejsze: droga, postawić dwie wieżyczki, jedną z jednej strony, drugą z drugiej, bramę z okrąglaków z drzewa, bo takie były i drutem przeplecione. No i ogrodzenie: betonowe słupki, druty na izolatorach takich porcelanowych, żeby to naprawdę wyglądało jako obóz. A ważna droga jest, ta droga śmierci! Droga, którą tych więźniów dowozili tam na rozstrzeliwanie.
 
Dom Spotkan z Historią Ośrodek Karta Ośrodek Karta EACEA