Zapomniane Obozy

Strona archiwalna

 
Hanna Krzewska-Lis
Urodziła się 20 kwietnia 1928 we Włocławku. W 1929 roku wraz z rodziną przeprowadziła się do Warszawy, na Żoliborz, gdzie mieszkała w okresie okupacji aż do końca Powstania Warszawskiego. Przed wojną pani Krzewska-Lis skończyła szkołę powszechną nr 68 na Żoliborzu. Naukę kontynuowała w Gimnazjum im. Aleksandry Piłsudskiej, a w czasie okupacji uczestniczyła w tajnych kompletach, odbywających się m.in. w jej domu. Podczas Powstania Warszawskiego była sanitariuszką w jednym z powstańczych szpitali (najmłodszą sanitariuszką w tym szpitalu). Po upadku powstania pani Krzewska-Lis została wywieziona wraz z matką do obozu w Ravensbrück, a następnie do jego filii w Chojnie Szczecińskiej, gdzie pracowała przy budowie lotniska. Po wojnie skończyła studia na Akademii Sztuk Pięknych. Mieszkała m.in. w Świebodzinie i Legnicy. Obecnie mieszka w Lubinie, gdzie długie lata pracowała w Biurze Wystaw Artystycznych.
 
Warunki życia w obozie
Ja trafiłam po pewnym czasie do transportu do obozu filialnego w Königsberg Neumark, to jest obecnie Chojna Szczecińska. I to był auslager na około tysiąc więźniarek różnych narodowości, głównie Polki, Rosjanki, Francuzki. Obóz był przy lotnisku Wehrmachtu i przy rozbudowie tego lotniska myśmy pracowały. Całość obozu była podzielona na poszczególne komanda. Ja pracowałam w takim komandzie, które miało swoją pracę na terenie samego obozu. Moje komando było nieduże - to było jakieś 30 kobiet, w różnym wieku, ale takich, według Niemców, jeszcze zdolnych do pracy. Niektóre panie nigdy w życiu nie pracowały fizycznie. Ja na szczęście byłam dostatecznie młoda, jeszcze silna i zdrowa, więc dawałam sobie sama radę, chociaż praca była potwornie ciężka. Ale niektóre panie były naprawdę biedne, szczególnie dlatego, że przyjechały do obozu w pantoflach na obcasach, bo nigdy w życiu nie nosiły innych! Jak się nasze buty zniszczyły, to z łaski dostawałyśmy drewniaki, które też się szybko niszczyły i darły. Spody były drewniane, a wierzch był z płótna.
Warunki życia w obozie
To była już zima, a myśmy były ubrane w letnie sukienki. Dopiero na Boże Narodzenie dano nam płaszcz jakiś taki, letnie pończochy, czapki na głowy i rękawiczki robocze. A tak, pracowałyśmy prawie na wpół gołe, a już były przymrozki, było strasznie zimno i ciągle, co jest typowe na tym terenie, padał deszcz. Także ciągle byłyśmy mokre zupełnie i nie było szans na wysuszenie się, ponieważ baraki były nieogrzewane. To znaczy miały jakiś piecyk, taką kozę żelazną, ale dopiero zimą, kiedy pracowałyśmy w lesie, udawało nam się przynieść trochę chrustu z lasu. Niemcy pozwalali nam pod warunkiem (ci żołnierze Wehrmachtu), że część im się zostawiało. Oni mieli swoje baraki przed wejściem do obozu, więc im się zostawiało część jako daninę, a resztę można było zabrać do baraku. I to starczyło na godzinę czy dwie palenia, ale nie starczało na wysuszenie ubrania, ani na ogrzanie pomieszczenia, także na górze były sople lodu, a myśmy spały na siennikach pod jednym kocem.
Ewakuacja, marsz śmierci
Rano obudziłyśmy się i okazało się, że brama jest otwarta, prąd jest wyłączony, a Wehrmachtu, ani komendanta obozu, ani żadnej auzierki nie ma. W nocy wszytko wyparowało gdzieś. No więc poczułyśmy się wyzwolone, nie bardzo wiedziałyśmy co właściwie powinnyśmy dalej zrobić, bo Rosjanie byli bardzo blisko, ale jeszcze nie w obozie. Kilka, kilkanaście takich bardziej niespokojnych dziewczyn wybrało się na poszukiwania do koszar niemieckich znaleźć coś do jedzenia i w ogóle zorientować się w sytuacji. I po jakiś dwóch czy trzech dniach wpadli do nas esesmani, spędzili wszystkich znowu na plac apelowy z baraków powypędzali i kazali formować się do marszu. Teraz nazywa się to Marsze Śmierci, bo rzeczywiście, nie wiem o co im chodziło, ale musieli wszystkie obozy przepędzić w jakimś kierunku zachodnim. No ale w momencie, kiedy Niemcy zaczęli szykować transport pieszy do ewakuacji obozu, moja mama złapała mnie za rękę, wpadłyśmy do sali rewiru, gdzie leżała nasza przyjaciółka, i tam już była lekarka, pani doktór z Poznania. To była świetna lekarka i świetna więźniarka i ona nam krzyknęła szybko, żeby kłaść się do łóżek. A tam normą było, że dwie, trzy osoby na jednej pryczy leżały, to nie było nic dziwnego. Więc ja też wlazłam na jakąś pryczę do jakiejś leżącej już tam osoby, przykryłam się tak, że nie było nic widać. Po chwili wpadli gestapowcy i zażądali od lekarki naszej, zawiadującej tym rewirem, żeby podała stan osobowy. Ona przytomnie podała, oni tam zbyt skrupulatnie nie liczyli przecież nas, nie zauważyli, że przybyło kilkanaście osób i leżą w ubraniach pod kocami. Postrzelali trochę tak na postrach i sobie poszli, zostawili nas. Zorientowałyśmy się, że oni już nie wrócą. Wyprowadzili właściwie cały obóz na Marsz Śmierci - okazało się później - do Ravensbrück z powrotem. Ale nie wszystkie doszły. Dużo było takich, które nie doszły.
Wyzwolenie obozu, powrót do domu
Przez kilka dni nie wychodziłyśmy na zewnątrz bojąc się, że Niemcy znowu się pokażą. Oni co prawda wychodząc podpalili sąsiedni barak i pani doktór zarządziła ewakuacje wszystkich na zewnątrz, na mróz i śnieg. A że myśmy były względnie zdrowe, więc żeśmy wytaszczyły tych chorych (niektóre były już umierające) na zewnątrz. I tam jeszcze jacyś esesmani pojawili się, którzy postrzelali trochę. Dwie dziewczyny koło mnie stojące zastrzelili, ale w końcu wszyscy się wynieśli. Nastąpił taki okres, dobę czy dwie, że byłyśmy same i właściwie pani doktór kazała nam zamknąć drzwi, okna, wszystko, zrobić pełny verdunklung i nie pokazywać się na zewnątrz. I to właściwie nas uratowało, bo już więcej Niemcy nie przyszli. Właściwie w nocy zaczęła się jakaś wielka bitwa artyleryjska między Niemcami i Rosjanami, i akurat pociski latały nam nad głową, między innymi z katiusz. Wydawało nam się, że się krzyżują nad samym obozem. No ale rano obudził nas - o ile w ogóle któraś z nas spała - wjeżdżający na teren obozu radziecki czołg. No była, muszę przyznać, wielka radość, bo to byli wyzwoliciele.
Praca niewolnicza
Posłuchaj:
 
Wyzwolenie obozu, powrót do domu
Posłuchaj:
 
Wyzwolenie obozu, powrót do domu
Posłuchaj:
 
 
Dom Spotkan z Historią Ośrodek Karta Ośrodek Karta EACEA