Zapomniane Obozy

Strona archiwalna

 
Adela Betlewska
Urodziła się 19 marca 1930 w Luszkówku koło Pruszcza Pomorskiego. Rodzice pochodzili spod Grudziądza, w 1926 roku przenieśli się na Pomorze, gdzie w wyniku parcelacji majątku ziemskiego ojciec otrzymał gospodarstwo rolne. We wrześniu 1939 rodzina uciekła pod Kutno, ale po niedługim czasie wróciła do domu. Gospodarstwo zostało tymczasem włączone do majątku niemieckiego, w którym pracowali rodzice i starsze rodzeństwo. W grudniu 1941 rodzinę wywieziono do Nakła, a stamtąd zabrano do obozu w Potulicach. Ich gospodarstwo objęli Niemcy przesiedleni z Besarabii. Ojciec czasowo wywieziony został na roboty do Stutthofu, a potem do Borkowa do pracy przy budowie kanału. Rodzina opuściła obóz w Potulicach w styczniu 1945. Pani Betlewska mieszka w Pruszczu Pomorskim.
 
Obóz:  [Potulice]
Siostra pani Adeli Betlewskiej - przedwojenne zdjęcie z Pierwszej Komunii.
Ochotnicza Straż Pożarna w Luszkówku, do której należał ojciec pani Adeli Betlewskiej. Zdjęcie z lat 30.
Ochotnicza Straż Pożarna w Luszkówku, do której należał ojciec pani Adeli Betlewskiej. Zdjęcie z lat 30.
Adela Betlewska z siostrą i szwagrem przed obozem ofiar obozu w Potulicach. Zdjęcie z lat 70.
Szkoła Powszechna w Pruszczu Pomorskim, w której uczyła się pani Adela Betlewska. Zdjęcie z końca lat 30.
Adela Betlewska (druga z lewej w tylnym rzędzie) z rodzicami i rodzeństwem. Zdjęcie zrobione krótko po wojnie.
Pani Adela Betlewska w swoim domu, podczas wywiadu - 17 lipca 2007.
Adela Betlewska (w środku) z rodziną i byłymi więźniami Potulic na cmentarzu ofiar obozu, przy grobie brata.
Pani Adela Betlewska przed swoim domem. Zdjęcie zrobione w dniu nagrania relacji - 17 lipca 2007.
Warunki życia w obozie
Jak żeśmy przyszli do obozu w Potulicach, to strasznie było. Poszliśmy na takie baraki, to tak zwane "murzyńskie" baraki były. I tak żeśmy w tym mieszkali. Szpary były takie, że jak śnieg czy deszcz  padał, to wszystko na nas szło. Barak był 20 metrów szeroki, ganek był 5 metrów szeroki i to odgrodzone było. Legowisko nasze na ziemi było, nie było łóżek, niczego, tylko ziemia. Jak przyszli jacyś tam Niemcy na barak, weszli skontrolować, co dzieje się na baraku, wtenczas: "achtung!" Wszyscy stać przy tych swoich legowiskach! Musieliśmy stać na baczność. Przechodzili, patrzyli, jak jest - dobrze jest. Piec stał na środku postawiony z cegły, co nigdy nie było w nim palone, ale był, dla komisji. Wiadro węgla stało przy tym piecu, i jak komisja przychodziła, to widziała, że się pali w piecu. A palić się nie paliło nigdy. Siedzieliśmy tam pół roku. Na tej gołej ziemi spaliśmy, tyle dostał słomy ojciec, co pod pachę wziął, więcej nie było wolno. Ojciec poprószył  tylko tę słomę, mama pierzyny rozłożyła, i w tych rzeczach żeśmy spali, co mieliśmy, nic więcej. A przecież człowiek rósł, nie stanął w miejscu. To, co się wzięło z domu,  było wszystko za małe. Nic nie było. Później nas przerzucili na salę, do takiego pałacu. Był tam taki pałac, który był bardzo wysoki, porobione tam były takie piętra, postawione były drągi i położone deski, i tam u góry znowu ludzie spali, tak że zrobili dwie sale z jednej sali. Jak te wszy, te pchły, to wszystko, jak to leciało z góry! Bo prania nie było, do prania się człowiek nie dostał. Do prania trzeba się było zanotować, i za półmroku dostało się do takiej pralni, co były tam dwa czy trzy kotły tylko, i  trzeba było pilnować rzeczy, bo jeden drugiemu zabierał. Prania nie było gdzie wysuszyć, pilnowało się, na sznureczkach się wieszało, i pilnowało się, żeby ktoś nie zabrał. To jak już to zesztywniało, to się zabierało pod siebie i suszyło się samym sobą. Taki obóz był.
Potulice grudzień 1941 - styczeń 1945
Więźniowie innych narodowości
Byli i Żydzi z nami też, to oni nas nauczyli, jak to robić, jak szyć w pracy w obozie. Potem wzięli ich do łaźni, i tak jak stali z łaźni, samochód podstawili, i na samochód. Poszli! Wywieźli ich. Wszyscy już wiedzieli, na co ich wywieźli, bo jak bez rzeczy, bez niczego, to każdy wiedział, że do Oświęcimia pojechali, że już nie wrócą. Byli jeszcze Niemcy, którzy się nie podporządkowali Niemcom na wolności. Taka Schlichtholzowa na naszym pokoju była, starsza kobieta, mówiła, że ona miała syna i córkę, córka była Rufina, a syn nie wiem, bo go nie było w obozie. Syn uciekł do partyzantki, a ich za to zabrali do obozu. A przecież to byli Niemcy - nie podporządkowali się, miał iść do wojska, uciekł. Ona mówiła, że w chrusty uciekł, ona tak po kaszubsku mówiła, bo to z Kaszub byli ludzie, to tacy Niemcy kaszubscy byli.
Potulice grudzień 1941 - styczeń 1945
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu
Posłuchaj:
Potulice  
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu
Posłuchaj:
Potulice  
Choroby - śmierć w obozie
Posłuchaj:
Potulice  
Warunki życia w obozie
Posłuchaj:
Potulice  
 
Dom Spotkan z Historią Ośrodek Karta Ośrodek Karta EACEA