Transport do innego obozu / Stefania Pawlak |
Pewnego dnia podjeżdża furmanka, tak jak to człowiek widział na wsi taki wóz drabiniasty na słomę. Podjeżdża taki olbrzymi wóz, konie takie grube, brama się otwiera, wjeżdżają tym wozem. I co się okazuje? Zabierają tych starców, którzy byli w obozie i sadzają ich na wozie między te szczeble. Między innymi mnie zainteresowało to, że biorą chłopaka z naszej wioski, naszego sąsiada, który był dużo starszy ode mnie, ale był niedorozwinięty. Jego mama go odprowadza, a on robi jej miejsce koło siebie na wozie i nikogo innego tam nie chce puścić. Ale tej mamie nie było wolno tam siąść, bo to było miejsce przeznaczone dla kogoś innego. Jak już załadowali ten wóz i pojechali, to myśmy potem naszym rodzicom o tym opowiadali. Ja nie wiem czy rodzice sobie zdawali z tego sprawę, gdzie Niemcy ich wiozą. Takiej świadomości myśmy nie mieli, dopiero po wojnie wiedzieliśmy, że ich wywieźli do Oświęcimia do spalenia. |
Transport do innego obozu / Stefania Pawlak |
Przyszedł taki dzień, że znów nas wywożą, wyjeżdżamy. Znowu nas w te krowiaki gdzieś tam ładują i jedziemy. Jedziemy i jedziemy dość długo, a na stacjach takie wielkie balony białe. Nikt mi nie umiał powiedzieć, co to za balon. Po wojnie mi się obiło o uszy, że to były balon, które w razie nalotu jakiś gaz miały, że mgłę tworzyły. Z transportu nas prowadzą do takiej olbrzymiej sali, gdzie wszyscy muszą się rozbierać do Adama i Ewy. Po dezynfekcji i po wyjściu stamtąd, kazali nam się ubrać, orkiestra gra i my wszyscy idziemy, maszerujemy. Wtedy nas przydzielali - zabierały nas niemieckie rodziny na roboty. Znalazłam się na robotach. W samych Niemczech, między Bogiem a prawdą - dla nas to był ratunek, po tym głodzie takim strasznym, jaki myśmy przeżyli tu w obozie przez dziesięć miesięcy. To był totalny głód. |
Transport do innego obozu / Franciszka Maria Sołtys |
Stamtąd przewieźli nas, zapakowali w te bydlęce wagony towarowe i przewieźli nas do Lublina na Krochmalną. Tam była taka filia. Zanim nas tam dowieźli, to gdzieś był postój, nie wiem, czy w Zawadzie, czy w Rejowcu. Ja zemdlałam i jeszcze jedna sąsiadka też straciła przytomność. No to wyrzucili nas na trawę przed te wagony. Szczęście, żeśmy odzyskały przytomność, bo by nas tam zostawili. A były matki, które miały malutkie dzieci, niemowlaczki. Pewnie jakiś kolejarz przyniósł troszkę wody z parowozu i one myły te dzieci pomiędzy wagonami, bo nie było nic. Miałyśmy jakąś puszkę, gdzie się wszyscy załatwiali do tej puszki pustej i wyrzucało się przez to okienko u góry, bo tak jeden przy drugim siedział, żeśmy się formalnie dusili w tych wagonach. |
Transport do innego obozu / Jan Makuch |
Ze starszą siostrą byliśmy w tym baraku, gdzie były, jak mówiłem, prycze, a rodzice byli gdzieś oddzielnie. Przyszła taka pora, osoby do transportu były przygotowane do wywiezienia i przebywały pod gołym niebem na placu. W ten sposób, że nocowały pod gołym niebem na placu, bo rano miały być wagony podstawione, załadowane i wywiezione. Ludzie różnie tam podobno rozważali, gdzie to dalej nas powiozą. No i przed tym wyjazdem z Zamościa z tego baraku w nocy jakiś człowiek zabrał siostrę na ręce, a mnie kazał iść za sobą, za nim, i wyprowadził nas na zewnątrz. Tam pod drzewem stał ojciec, którego na początku nie poznałem, bo to było ciemno, noc. Dopiero później się zorientowałem, i ten człowiek oddał nas ojcu, i ojciec zabrał do tłumu tych czekających na ranny transport. I w ten sposób zostaliśmy połączeni. |
Transport do innego obozu / Jakub Goldberg |
Następnie padłem ofiarą tego, że Goldberg jest częstym nazwiskiem żydowskim. Przy tych maszynach w Częstochowie tak zwanym ustawiaczem był też jakiś Goldberg dlatego, kiedy Niemcy przenieśli oddział fabryki do Niemiec, do miejscowości Meuselwitz pod Lipskiem, to w Częstochowie, we wszystkich obozach szukano Goldberga z Werku B. Zgarnięto więc mnie i tego drugiego Goldberga, i spotkaliśmy się w bydlęcym wagonie razem jadąc do Niemiec. Niemcy wzięli tam bowiem wszystkich Goldbergów na wszelki wypadek. Tamten pracował przy tej produkcji kilka lat, a ja zupełnie. Odstawiono nas do Buchenwaldu, a stamtąd zostałem wysłany do jego filii w Meuselwitz około 60 km od Lipska. |
Esesmani i funkcyjni, transport do innego obozu / Wacława Kędzierska |
Posłuchaj: |
Transport do innego obozu Leon Ceglarz |