Zapomniane Obozy

Strona archiwalna

 
Esesmani i funkcyjni, Żywność w obozie, głód, więźniowie innych narodowości / Józef Gajda
Bieg życia, trochę gorszy, zaczął się od nowa w Krakowie, gdzie Niemcy przemieścili cały obóz. Była to ulica Mogilska na Dąbiu, tam się zaczęła inna praca. Ciężko pracowaliśmy na dworcu kolejowym w Bieżanowie i Płaszowie przy budowie torów. Tam były te straszne obozy i tam był ten Niemiec Göth, który niesamowicie mordował Polaków. Było tam nieco mniej Polaków, a więcej Żydów. Romów też tam było dużo. Byli niesamowicie traktowani, niesamowicie bici i zawsze głodni! Junacy nie byli aż tak głodni, ale nie byli też pojedzeni. Nie płacono nam prawie nic, a jedynie marne grosze. Z wyżywieniem również wiązała się bardzo przykra sprawa: przeważnie chłopaki chodzili głodni. Nic się nie dało zarobić, a ucieczka, czy nie zgłoszenie się do pracy groziło bardzo niebezpieczną karą: albo brali więźnia do piwnicy na Widowie, albo szybciutko wysyłali go do obozu karnego w Libanie w Krakowie. A tam już było piekło. Chłopaki byli nie szanowani, bici, kopani, nikt się z niczego nie wyliczał. A ten inspektor miał obłęd w niszczeniu polskich chłopaków.
Więźniowie innych narodowości / Adela Betlewska
Byli i Żydzi z nami też, to oni nas nauczyli, jak to robić, jak szyć w pracy w obozie. Potem wzięli ich do łaźni, i tak jak stali z łaźni, samochód podstawili, i na samochód. Poszli! Wywieźli ich. Wszyscy już wiedzieli, na co ich wywieźli, bo jak bez rzeczy, bez niczego, to każdy wiedział, że do Oświęcimia pojechali, że już nie wrócą. Byli jeszcze Niemcy, którzy się nie podporządkowali Niemcom na wolności. Taka Schlichtholzowa na naszym pokoju była, starsza kobieta, mówiła, że ona miała syna i córkę, córka była Rufina, a syn nie wiem, bo go nie było w obozie. Syn uciekł do partyzantki, a ich za to zabrali do obozu. A przecież to byli Niemcy - nie podporządkowali się, miał iść do wojska, uciekł. Ona mówiła, że w chrusty uciekł, ona tak po kaszubsku mówiła, bo to z Kaszub byli ludzie, to tacy Niemcy kaszubscy byli.
Esesmani i funkcyjni, więźniowie innych narodowości / Władysław Michalik
Było nas w grupie czterdziestu Żydów i dziesięciu Polaków. Pracowaliśmy na nocną zmianę, bośmy ziemią podsypywali baraki. Ponieważ Żydzi wszyscy byli głodni, często robili przerwy w pracy. Dlatego nasz brygadzista, Stachura powiedział: "A niechże sobie odpoczną trochę". Wysłałem więc jednego Żyda na zewnątrz baraku, żeby nas zawiadomił, jak ktoś pójdzie. Ale ponieważ był taki głodny i słaby, zamiast pod schodami, siadł przy schodach i usnął. Łopata miedzy nogami i usnął. Wtedy ja mówię do Stachury: "Józef, wiecie co? Chodźmy zobaczyć, bo wszystko tu śpi. A co będzie jak ktoś przyjdzie?" Wychodzę pierwszy i widzę, że Goth ze swoją kochanką idzie w naszą stronę. Zameldowałem nas, bo Stachura nie umiał po niemiecku zameldować. Krzyczałem dość mocno, ale mimo to ten Żyd się nie obudził, tylko wciąż spał. "A co ten człowiek tu robi?" - spytał Goth. Wtedy podleciałem, kopnąłem tego Żyda troszkę w nogę i wreszcie się obudził. Goth powiedział do niego: "Komm hier" - chodź tu. Wyciągnął spluwę i zastrzelił go przy mnie. Nie wiedziałem, czy teraz do mnie strzeli, dlatego krzyczałem po niemiecku, że ja nie jestem Żydem, tylko Polakiem. Na szczęście ta kochanka wzięła go za rękę. Był pijany, bo czułem od niego alkohol. Tak się przeląkłem, że kroku nie mogłem zrobić. Nawet kiedy odeszli, ja nadal stałem w miejscu taki otumaniony. Dopiero ci koledzy przyszli po mnie i mówili: "Chodź Władek, chodź Władek". Wzięli mnie pod ręce i tak wlekli, bo kroku sam nie mogłem zrobić.
Warunki życia w obozie, więźniowie innych narodowości / Maria Niedbała
Była też zwyżka, co byli jeńcy francuscy i mnie się zdaje, że to byli też jeńcy węgierscy. Mundury mieli zielone, ale mieli skóry z konia na plecach - to chyba byli Węgrzy. Ale najwięcej Francuzów i Rosjan było. Wiem, że nawet był tutaj cmentarz, gdzie byli pochowani ci, którzy zmarli. Był też szpital, gdzie mój sąsiad pracował. Baraki były takie sanitarne krankenrewir i mówił: "Chodź, chodź, zobaczysz jak tu żołnierze leżą". Popatrzyły my przez okno - czterech ich leżało, ciężko rannych od partyzantów. Mieliśmy też badania szpitalne. Był to bardzo elegancki szpital, duży. Były też rusznikarnie, gdzie reperowano broń, były stajnie na konie.
Kontakty z ludnością cywilną, więźniowie innych narodowości / Teofila Silberring
W Płaszowie były jeszcze nienajgorsze stosunki, oczywiście oprócz Amona Götha, który sobie robił polowania jak chciał i kiedy chciał. Dom Amona Götha stoi jeszcze w Płaszowie, tylko Polacy go zamienili na coś innego. Właśnie mają porządkować, bo na tym cmentarzysku zrobili w zimie tor bobslejowy. W domu Götha były magazyny zbożowe, a teraz mają je zlikwidować. W Płaszowie jeszcze jakoś dało się żyć, bo byli tam też Polacy. Nie wszyscy, ale niektórzy nam bardzo pomagali, bo mogli wychodzić do miasta i mieli rodzinę, która im przynosiła żywność. Im było wolno, tylko nam Żydom nie było wolno w ogóle wychodzić. Była taka pani, której dałam jakąś sukienkę, a za to ona mi dawała chleb. Ale Polacy byli tam bardzo krótko, zwykle złapani za handel gdzieś na placu, dostawali wyrok na dwa tygodnie, trzy tygodnie. Jeszcze w Płaszowie wyglądałam względnie dobrze, bo z domu wyszłam dobrze wyglądająca i się nie załamałam.
Więźniowie innych narodowości / Stefania Staszko
Posłuchaj:
Esesmani i funkcyjni, więźniowie innych narodowości / Władysław Michalik
Posłuchaj:
Kontakty z ludnością cywilną, więźniowie innych narodowości / Teofila Silberring
Posłuchaj:
Kontakty z ludnością cywilną, więźniowie innych narodowości
Paweł Czernek

Texte alternatif

Kontakty z ludnością cywilną, więźniowie innych narodowości
Paweł Czernek

Texte alternatif

Więźniowie innych narodowości
Kazimierz Kozłowski

Texte alternatif

 
Dom Spotkan z Historią Ośrodek Karta Ośrodek Karta EACEA