Zapomniane Obozy

Strona archiwalna

 
Warunki życia w obozie / Alfons Andrzejewski
Zagnali do tej owczarni, tam nocowaliśmy. Ale tam było ciężko, bo przyszły przymrozki w nocy. Tam nie było stropu, tylko dach. Tyle ludzi przyszło, to para była i w nocy mróz, to zamarzło, lód zrobił się pod dachem. Jak rano wszyscy wstali, każdy pod tym kocem, czy pierzyną, to trochę ciepła wypuścił. Jeszcze cieplej zrobiło się i to zaczęło tajać, i padał deszcz. Cały dzień deszcz padał. Wieczorem przestało padać, bo zmarzło. Jak szliśmy, to te rzeczy skudliliśmy, by jak najmniej miejsca zabierały, czymś przykryliśmy. Trochę słomy było, na słomie spało się. I z tego gnój się zrobił, bo z góry mokre, nie wyschło i na tym spało się. Przywieźli tutaj jeszcze rodziny z lubawskiego, Nowe Miasto, z Lubawy. I nie mieli gdzie, nas wygnali mężczyzn do obory do spania, do starej obozy. A w tej oborze było jednak lepiej, bo na takim jednym stanowisku, co krowy stały, to były dwa rzędy, nogami do siebie spaliśmy. Jeden drugiego szturchał nogami, ale jakoś tam się spało. Tam już było sucho, u góry była słoma, to ze słomy spuściliśmy i był strop, już nie kapało, było sucho. Najgorsze, jak musiał w nocy wstać. Nie mógł wyjść, bo po tych nogach. Ja byłem młody, tom wytrzymał, ale mój ojciec nie mógł wytrzymać. Ale wziął się na sposób. Miał taką butelkę z zamkiem, zawsze ze sobą brał butelkę na noc i jakoś wytrzymał do rana.
Warunki życia w obozie / Alfons Andrzejewski
Najgorsze, że wszawica się wzięła. Ja to jeszcze miałem jako taką opiekę, bo ojciec w stolarni jakoś się trzymał. Garnuszek jakiś, tygielek sobie znalazł i zawsze pranie robił ojciec, bo matka nie miała gdzie. Matkę opierał, mnie opierał i siebie. Zawsze koszulę, co była do wyprania przygotował i zawsze wszy wygotował. Co sobotę przebieraliśmy koszulę, to wytrzymywaliśmy do poniedziałku, w poniedziałek już wieczorem zdejmowało się i polowania się robiło. W tych szewkach były. Człowiek tak się wyszkolił, że wiedział, gdzie siedzą, gdzie polować. I tak przez tydzień, do drugiej soboty żyło się. Od tygodnia do tygodnia. Ci co nie mieli okazji wygotować bielizny, to tak w tej wszawicy gnębieni byli.
Warunki życia w obozie / Marceli Godlewski
Myśmy wszyscy chodzili w pasiatych beretach na głowie. A na sobie to nosiliśmy różne rzeczy. Ja miałem na przykład włoski mundur wojskowy, bo to było wtedy, gdy Badoglio się zbuntował Niemcom i te mundury od tych Włochów nabrali. Dlatego bardzo dużo więźniów chodziło w tych mundurach, z tym że wyróżnieniem był tylko pas na plecach wymalowany czerwoną farbą. A na nogach mieliśmy jeneralskie lampasy z czerwoną farbą na nogawkach.
Warunki życia w obozie / Adela Betlewska
Jak żeśmy przyszli do obozu w Potulicach, to strasznie było. Poszliśmy na takie baraki, to tak zwane "murzyńskie" baraki były. I tak żeśmy w tym mieszkali. Szpary były takie, że jak śnieg czy deszcz  padał, to wszystko na nas szło. Barak był 20 metrów szeroki, ganek był 5 metrów szeroki i to odgrodzone było. Legowisko nasze na ziemi było, nie było łóżek, niczego, tylko ziemia. Jak przyszli jacyś tam Niemcy na barak, weszli skontrolować, co dzieje się na baraku, wtenczas: "achtung!" Wszyscy stać przy tych swoich legowiskach! Musieliśmy stać na baczność. Przechodzili, patrzyli, jak jest - dobrze jest. Piec stał na środku postawiony z cegły, co nigdy nie było w nim palone, ale był, dla komisji. Wiadro węgla stało przy tym piecu, i jak komisja przychodziła, to widziała, że się pali w piecu. A palić się nie paliło nigdy. Siedzieliśmy tam pół roku. Na tej gołej ziemi spaliśmy, tyle dostał słomy ojciec, co pod pachę wziął, więcej nie było wolno. Ojciec poprószył  tylko tę słomę, mama pierzyny rozłożyła, i w tych rzeczach żeśmy spali, co mieliśmy, nic więcej. A przecież człowiek rósł, nie stanął w miejscu. To, co się wzięło z domu,  było wszystko za małe. Nic nie było. Później nas przerzucili na salę, do takiego pałacu. Był tam taki pałac, który był bardzo wysoki, porobione tam były takie piętra, postawione były drągi i położone deski, i tam u góry znowu ludzie spali, tak że zrobili dwie sale z jednej sali. Jak te wszy, te pchły, to wszystko, jak to leciało z góry! Bo prania nie było, do prania się człowiek nie dostał. Do prania trzeba się było zanotować, i za półmroku dostało się do takiej pralni, co były tam dwa czy trzy kotły tylko, i  trzeba było pilnować rzeczy, bo jeden drugiemu zabierał. Prania nie było gdzie wysuszyć, pilnowało się, na sznureczkach się wieszało, i pilnowało się, żeby ktoś nie zabrał. To jak już to zesztywniało, to się zabierało pod siebie i suszyło się samym sobą. Taki obóz był.
Warunki życia w obozie / Bolesław Fabrowski
To był mały obóz, nie było w nim więcej jak dwa, trzy tysiące więźniów. Ale wiem, że tylko trzystu z nas maszerowało z powrotem do Gross Rosen. Reszta albo zniknęła po drodze, albo została w obozie na rewirze. Co z nimi się stało, to nie jestem pewien. Zdaje się, że ich wykończyli, bo na pewno ich nie przywieźli za nami. W obozie było dosyć czysto, bośmy musieli każde ździebełko trawy wysprzątać. To była nasza robota na sobotę i niedzielę, kiedy nie chodziliśmy do pracy. Musieliśmy wyczyścić wszystko, pomalować kamienie, jak była biała farba. Ale życie było bardzo smutne i niebezpiecznie. Jak się przez jakiś czas nie widziało esesmana, to człowiek zaczynał oddychać. Bo inaczej to tylko patrzył na prawo i lewo. Mieszkaliśmy w drewnianych barakach z podmurówką. Były tam szerokie koryta, gdzie można się było umyć. Oczywiście woda była zimna, zimą i latem.
Warunki życia w obozie / Zofia Janik
Żyło się i o głodzie, i o chłodzie. Płaszcze miałyśmy cieniutkie, bośmy musiały zdjąć swoją garderobę. Dali nam takie cieniutkie płaszczyki, a to był przecież luty. Na plecach na płaszczu wymalowali czerwonym lakierem dużą literę P. A Żydzi mieli gwiazdy lakierem wymalowane. Zimno było. Jak wróciłam z obozu, to z wrzodami, jeszcze do tej pory mam blizny. A najgorsze było to, jak nas brali do kąpieli. Był to barak, w którym na całym suficie były prysznice. Wszystkie kąpałyśmy się nago, same kobiety: starsze i młodsze. Te starsze tak płakały, bo się krępowały nas młodszych. A stale żeśmy się bały, że nas zagazują!
Warunki życia w obozie / Genowefa Kowalczuk
Za brudne nogi, za wszy, za wszystko co było, dostawałeś bicie. A przecież nie było mydła! Jeśli ja poszłam na skargę na którąś z dziewczyn, że urwała lub podniosła śliwkę, to ja dostałam półpajdkę chleba, a ona nie dostała trzy dni śniadania i było jeszcze dla pięciu skarżących. Więc było zawsze więcej skarżących, jak tych co zbroili cokolwiek! Dostawało się po 5 batów dziennie, albo 25 batów naraz. Z początku to ja zwykle po piętach dostawałam. Bili, a mało że bili, to jeszcze trzymali i kazali liczyć: "Raz, dwa, trzy... ." Dostawałam takie lanie, takie bicie (nawet 25 na tyłek naraz), że tylko do ośmiu naliczyłam, a reszty już nie! Bicie było za nic! Znęcało się dziecko nad dzieckiem, skoro jedno na drugie skarżyło, bo było głodne. Już na siedem miesięcy przed wyzwoleniem już się znało te starsze dziewczyny, które kapowały, to się je obserwowało i nieraz "kocówę" się im dało. Ja nieraz byłam jedną z tych, co szli na "kocówę". Jak któraś naskarżyła, to w nocy się szło pod kocem, żeby nie widziała kto idzie. Jedna osoba powiedziała jej, za co dostaje i biliśmy ją: "Jak pójdziesz na skargę, to dostaniesz jeszcze więcej" i to rodziło w niej strach. Tak żeśmy trochę wyplenili to skarżenie, ale tam w obozie uczyli nas takiego wyzbycia się człowieczeństwa.
Kontakty z ludnością cywilną, warunki życia w obozie / Julia Zawalna
Tato szedł do pracy o piątej rano i wracali z mamusią o jedenastej w nocy. Więc cały dzień my dzieci byliśmy sami. Same te dzieci siedziały, podzielone wiekowo - te mniejsze były gdzie indziej, ale nie wiem do tej pory gdzie, bo nam nie było wolno nigdzie wyjść. Mieliśmy wyznaczone, że wolno nam wyjść na podwórko tam, gdzie chodziliśmy na apel, tylko do ubikacji. To nawet nie była ubikacja, bo tylko takie dziury tam były. Tam się szło, a poza tym to kompletnie nie mieliśmy świeżego powietrza. Druty były podwójne, a w środku kręcone i takie jak w Oświęcimiu. Buda była jedna i tam Niemiec stał z tym karabinem. Wiec jakby ktoś może chciał rzucić nam coś przez drut, to nie dało się. Jak byliśmy tam już dość długo, to siostra dostała urlop od tej Niemki, u której pracowała. Wtedy nam taki duży chleb przyniosła i pokazała nam go przez druty. Widzimy go i mówimy: "Ale będziemy sobie jadły ten chleb!" Jak my już czekały! Ale nie było wolno nam podejść. Tam była buda, gdzie był lagerführer i gdzie zmieniali się strażnicy. Przyjęli ten chleb od siostry, ale myśmy tego chleba nie dostali.
Warunki życia w obozie / Hanna Krzewska-Lis
Ja trafiłam po pewnym czasie do transportu do obozu filialnego w Königsberg Neumark, to jest obecnie Chojna Szczecińska. I to był auslager na około tysiąc więźniarek różnych narodowości, głównie Polki, Rosjanki, Francuzki. Obóz był przy lotnisku Wehrmachtu i przy rozbudowie tego lotniska myśmy pracowały. Całość obozu była podzielona na poszczególne komanda. Ja pracowałam w takim komandzie, które miało swoją pracę na terenie samego obozu. Moje komando było nieduże - to było jakieś 30 kobiet, w różnym wieku, ale takich, według Niemców, jeszcze zdolnych do pracy. Niektóre panie nigdy w życiu nie pracowały fizycznie. Ja na szczęście byłam dostatecznie młoda, jeszcze silna i zdrowa, więc dawałam sobie sama radę, chociaż praca była potwornie ciężka. Ale niektóre panie były naprawdę biedne, szczególnie dlatego, że przyjechały do obozu w pantoflach na obcasach, bo nigdy w życiu nie nosiły innych! Jak się nasze buty zniszczyły, to z łaski dostawałyśmy drewniaki, które też się szybko niszczyły i darły. Spody były drewniane, a wierzch był z płótna.
Warunki życia w obozie / Hanna Krzewska-Lis
To była już zima, a myśmy były ubrane w letnie sukienki. Dopiero na Boże Narodzenie dano nam płaszcz jakiś taki, letnie pończochy, czapki na głowy i rękawiczki robocze. A tak, pracowałyśmy prawie na wpół gołe, a już były przymrozki, było strasznie zimno i ciągle, co jest typowe na tym terenie, padał deszcz. Także ciągle byłyśmy mokre zupełnie i nie było szans na wysuszenie się, ponieważ baraki były nieogrzewane. To znaczy miały jakiś piecyk, taką kozę żelazną, ale dopiero zimą, kiedy pracowałyśmy w lesie, udawało nam się przynieść trochę chrustu z lasu. Niemcy pozwalali nam pod warunkiem (ci żołnierze Wehrmachtu), że część im się zostawiało. Oni mieli swoje baraki przed wejściem do obozu, więc im się zostawiało część jako daninę, a resztę można było zabrać do baraku. I to starczyło na godzinę czy dwie palenia, ale nie starczało na wysuszenie ubrania, ani na ogrzanie pomieszczenia, także na górze były sople lodu, a myśmy spały na siennikach pod jednym kocem.
Warunki życia w obozie, więźniowie innych narodowości / Maria Niedbała
Była też zwyżka, co byli jeńcy francuscy i mnie się zdaje, że to byli też jeńcy węgierscy. Mundury mieli zielone, ale mieli skóry z konia na plecach - to chyba byli Węgrzy. Ale najwięcej Francuzów i Rosjan było. Wiem, że nawet był tutaj cmentarz, gdzie byli pochowani ci, którzy zmarli. Był też szpital, gdzie mój sąsiad pracował. Baraki były takie sanitarne krankenrewir i mówił: "Chodź, chodź, zobaczysz jak tu żołnierze leżą". Popatrzyły my przez okno - czterech ich leżało, ciężko rannych od partyzantów. Mieliśmy też badania szpitalne. Był to bardzo elegancki szpital, duży. Były też rusznikarnie, gdzie reperowano broń, były stajnie na konie.
Warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód / Maria Podrez
Wiem, że na pewno nie było mleka i że mamusia zwróciła się tam do komendanta lub do kogoś innego, że dzieci nie dostają mleka. Podobno od tej pory dolewali troszkę mleka do tych zupek, które dostawały dzieci. Moja młodsza siostra wychowała się prawie bez mleka i to akurat w tym trudnym okresie niemowlęcym pomiędzy czwartym miesiącem a pierwszym rokiem życia. Wszyscy dorośli i starsze dzieci szły do pracy, a te maluchy zostawały bez żadnej, kompletnie bez żadnej opieki. Pamiętam, że niemowlęta i te dzieci malutkie a to coś się kotłowały, a to płakały, jak to małe dzieci. A było tych dzieci dwadzieścioro, trzydzieścioro, może więcej. I ciągle płakały: pewnie się zmoczyły i były głodne. Wiem, że były to dzieci w różnym wieku: od niemowlęcego do pięciu lat. Bawiłam się z młodszą siostrą i bratem, może i z innymi dziećmi. Mamusia zawsze kazała pilnować tej młodszej siostry, bo była w takim wieku że zaczęła raczkować. Kiedyś spadła z tej pryczy wysokiej, bo nie upilnowałam widocznie.
Żywność w obozie, głód, warunki życia w obozie / Alina Rumun
Pamiętam, że był taki okres, może połowa mojego pobytu w obozie, że mieszkaliśmy w takich jakby pokoikach. W tych pokoikach było dobrze dlatego, że już ludzie byli bardziej dobrani. W jednym były trzy lub cztery osoby. Pamiętam, raz byłam w takim towarzystwie całkiem miłych osób. Myśmy się zawsze dzieliły, jak coś miałyśmy. No ale właściwie to cośmy miały? Prawie nic! Moja macocha czasem przyjeżdżała, to wtedy coś tam od niej dostałam. Ale potem trzeba było się też ze swoimi sąsiadkami podzielić, bo one jak coś dostawały, to też zawsze dały mi kawałeczek. Pamiętam, że jakiś czas mieszkałam z takimi spokojnymi, całkiem przyjemnymi kobietami. I starałyśmy się utrzymać jako taki porządek w tych pokojach, żeby nie żyć jak świnie, jak prosięta w tym brudzie. Dawali nam do jednej miski trochę wody, żebyśmy mogli sobie oczy przemyć. Zdaję się raz, może dwa byliśmy w kąpieli, w prawdziwej kąpieli. A tak to dosłownie tylko można się było maznąć i wytrzeć jakimś kawałeczkiem ręcznika, bo ręczniczek pozwolili mi zostawić. Niedziele chyba były wolne, tośmy tak sobie śpiewali jakieś pieśni, modliłyśmy się wspólnie. Nie tak ostentacyjnie, tylko w tych naszych pokojach. To nie była jedna wielka cela. Tylko jadalnia była taka wielka. W tym budynku było coś dawniej, nie wiem czy internat, czy coś innego.
Warunki życia w obozie, choroby - śmierć w obozie / Halina Skalbmierska
Nas przywieziono do Żor. Przyjechał lagerführer właśnie na rowerze po nas. Był też strażnik i furmanką nas wieźli. Przyjechaliśmy do Żor. W Żorach to był taki barak gdzie raz konie były, lagerführer był właśnie miłośnikiem koni, ale te konie potem przenieśli. Bardzo duża taka sala była i tam właśnie na górze to mieszkali ci wachmani, co pilnowali, i lagerführer też miał pokój. A myśmy byli w tym baraku, ten barak był niski, w ogóle podłoga była z cegieł wykładana. Był bardzo prymityw: okienka były tylko takie maleńkie jak w stajni. Jeśli chodzi o mycie to było po jednej ścianie koryto takie betonowe i kurki były. Tam się umyło i to wszystko. Na tym baraku były dwa piece: jeden był z początku baraku i drugi był na końcu, duży piec, gdzie tam palili w piecu. I ja korzystałam właśnie z tego, bo Wiesiu bardzo zachorował tam, bardzo. Głowę miał taką jak galaretę, w ogóle wrzody go obsypały, świerzb dostał. Nawet ten lagerführer, ten wachman i ta siostra mówią: On tego nie przetrzyma. Ale okazuje się, że te panie ze Szczyrku, co tam były, to one miały wanny i garnki, doradziły mi, żeby wodę grzać i żeby go kąpać, żeby mu polewać główkę tą ciepłą wodą. No i faktycznie tak mu polewałam, że  potem te wrzody mu pękały.
Warunki życia w obozie / Halina Skalbmierska
Pierwsze święta były w Żorach, to Piechocki grał na skrzypcach. Ci co byli ze Szczyrku, z Bielska, to lagerführer poszedł na takie ustępstwa, że puścił ich na przepustki. Nie wszystkich, ale po jednym z rodziny. Ale jak do nas przyjechały rodziny, to lagerführer zezwolił, żeby spali w lagrze. Po prostu uzupełniał stan tych ludzi, których wysłał, że byli w lagrze tą jedną noc. Także w pierwsze święta mieliśmy na wigilii ciocię. Panie przyrządziły jakieś dania, śpiewaliśmy kolędy, Piechocki grał na skrzypcach. Ale wszystko po cichu. Wachmani też tam przychodzili.
Warunki życia w obozie / Franciszka Maria Sołtys
W Zwierzyńcu było strasznie. Nie było na czym spać. Na podłodze jeden na drugim dosłownie. Robactwo straszne. Jedzenie wiadomo, jak w obozie, było okropne. Nasz barak był pierwszy przy drutach i zaraz szła szosa. Jak się powiesiło na drutach jakąś bieliznę, przepłukało się jakieś majteczki czy koszulę, to się formalnie ruszało, takie były wszy i pluskwy. W Zamościu podobne warunki jak w Zwierzyńcu, bez pryczy, bez łóżek, bez niczego. Spanie straszne, brud straszny. W Zwierzyńcu przeważały może wszy, natomiast w Zamościu były pluskwy. Toalety były takie duże, że tam byli i mężczyźni i kobiety, i dzieci. To było coś okropnego.
Warunki życia w obozie / Stefania Staszko
Ubrani byli tylko w takie zwykłe pasiate spodnie i kurtki, a na nogach mieli drewniaki. Nogi mieli odmrożone, ojejej, strasznie! A tam w budynku cementowni był zrobiony bunkier wielkości metr na metr, zamurowany, z wąskimi drzwiami. Jak więzień coś zrobił, to taką miał karę: 24 godziny musiał tam stać. Nie mógł ani usiąść, ani przykucnąć, tylko stać. Dużo tam ich zmarło, bo byli bardzo osłabieni. A zaraz po wojnie to tam było okropnie, było widać krwią wypisane ich nazwiska!
Warunki życia w obozie / Teodor Stawski
Było ogłoszenie, że "dzieci do dwunastu lat zwalniamy". Do opiekunów, rodzin, krewnych i tak dalej. Pożegnałem się w stolarni z chłopami, z naszym kapem Wiśniewskim. Przyjechała ciotka matki i matki bratowa, bo moją matkę gdzieś wysłali, nie wiedziałem, gdzie jest. Wywieźli ją w nieznane. O matce nie widziałem już nic. Słyszę pierwsze wezwanie - "Stawski Teodor und Cecylia! "Moja siostra ma Cecylia na imię. Drugie przejście do biura, do pokoju - "Teodor Stawski und Cecylia!" A przy trzeciej bramie słyszę - "Stawski Cecylia, Teodor nein!" Bo to było 19 sierpnia 1944 roku. "Teodor już skończył dwanaście lat". Ciotka latała ze łzami w oczach, załatwiała, tu, tam. Nic nie załatwiła. Zabrali siostrę i pojechali. Poszedłem z powrotem do obozu na barak. I takie miałem momenty, że raz się cieszyłem, raz płakałem. Cieszyłem się, że siostra będzie bezpieczna, a ja już sobie poradzę.
Warunki życia w obozie / Helena Sznerch
Jedna płakała, druga się śmiała, trzecia wspominała, czwarta czekała na jakąś paczuszkę, czy na list z domu. Nie było wyzywania, bójek, szturchańców, bo nam dosyć dawało zimno, głód, praca. Nawet żeśmy w myślach nie mieli tego, żeby komuś zrobić na złość, popchnąć, uderzyć. Najwięcej było płaczu, każda weszła sobie w kącik i wolała płakać. Były takie, które wolały narzekać, że o niej nie pamiętają, a nie wiedziały jeszcze, że jej rodzina dawno zabrana do obozów i może już nie żyje. Ani listu, ani nic. A zresztą, która z nas umiała czytać? Ja tylko pierwsza klasę skończyłam. Czy ja umiałam pisać, czytać? Abecadło znałam, literki składałam, ale w obozie nawet człowiek nie pomyślał, żeby przesylabizować wyraz.
Warunki życia w obozie, praca niewolnicza / Zbigniew Knapczyk
Zabrali nas furmankami, a to grupami, bo nas było dużo dzieci: z Zagłębia i z krakowskiego też. Po 25 dzieci brali na furmanki i rozwozili po różnych obozach. Myśmy się dostali z Pogrzebienia koło Raciborza do Żor. Po dwóch dniach dotarliśmy do tego obozu. Tam już były rodziny, które wysiedlono ponieważ mieli ładne domki i tam Niemców wprowadzali. To był taki obóz względnie dobry - był tam lagerführer SS, ale on był wspaniały. Każde dziecko do tych rodzin dokooptował, żeby się opiekowali nami. Ja byłem u Janiców z Godziszki koło Szczyrku, którzy też pracowali, ale wieczorami żeśmy razem byli. To był jeden długi barak otoczony drutem kolczastym podwójnym, a na zewnątrz była latryna i strażnik był na bramie. Do pracy żeśmy wychodzili sami, bez strażników. Pracowaliśmy w takim spichlerzu, przy zbożu, późnej pracowałem nawet w sklepie obuwniczym i następnie u gospodarza, u Gosziców. Byłem tam pomocnikiem przy koniach, przy krowach, pasłem te krowy i wykonywałem różne inne prace. Tam było mi dosyć dobrze, bo dbali o mnie.
Warunki życia w obozie, praca niewolnicza / Irena Grim
Był apel, czy o szóstej, czy o siódmej, tego już nie pamiętam. Zagwizdali, każdy się ubrał, i na dół zeszliśmy do takiego długiego korytarza, naprzeciw byli Niemcy, a po drugiej stronie więźniowie. Odliczyli wszystkich, pozapisywali wszystkich, i koniec. Krótko to trwało. Później było śniadanie, pod okienko szło się. A po śniadaniu już do pracy. Jak latem, to do pola, wszyscy razem. Pole było za ogrodzeniem. Myśmy wszyscy z rydlami, ryliśmy pole. Ustawiliśmy się jeden za drugim, i z powrotem, jak szerokie pole, tak my chodzili. Na obiad wracało się do lagru. O drugiej my już byli na polu z powrotem. Była przerwa po obiedzie, siedziało się i opowiadało. Na polu można było rozmawiać, nikt nie pilnował. Przeszedł tylko Polak, co cały ogród prowadził, to on tam pokrzykiwał: "dziewczynki, pospieszcie się, chłopcy  to tamto". O szóstej już była kolacja. Po kolacji apel, rano apel był, i po kolacji apel. A później już mogliśmy - każdy na łóżkach sobie siedział, czy na jednym łóżku wszyscy się zgromadzili. A na zimę przewozili nas do kopalni do Gorzyc. W Gorzycach żeśmy robili chodaki do Oświęcimia, bo ja w takich w Oświęcimiu chodziłam.
Warunki życia w obozie / Emilia Barteczko
W Komarowie załadowali nas do samochodu. Podzieliliśmy się wtedy opłatkiem, bo akurat była Wigilia i żołnierze odstawili nas do Zamościa, do obozu. Osoby, które przebywały już wtedy za drutami zaczęły nas wypytywać, czy mamy ciastka, czy cieszymy się, żeśmy tutaj przyjechali... Kpili i żartowali z nas, a nam chciało się płakać. Przetrzymywano nas jak dzikie zwierzęta. Na szesnastym baraku, który nazywaliśmy "końskim", były starsze osoby. Z tymi starszymi osobami siedziała moja siostra wujeczna z dziewięciomiesięcznym dzieckiem. Zapytałam jej kiedyś: "Hela, gdzie suszysz pieluchy?". Odpowiedziała: "Pod piersiami". Gdy wraz z trzema innymi osobami wracałam spod tego baraku, podszedł do mnie lagerfuhrer i zapytał: "Gdzie chodziłaś?" - i nahajką uderzył mnie przez głowę. Bardzo mnie zabolało. Pomyślałam wtedy: "Mój Boże, na swojej ziemi człowiek jest bity przez wroga".
Warunki życia w obozie / Stefan Popiołek
Pod koniec października trafiłem do Działdowa. Na powitanie otrzymaliśmy porządne baty - winny czy niewinny... Ten obóz usytuowany był w dawnych budynkach batalionów wojskowych, to były dawne koszary. W sali-celi było nas chyba ze 120 albo i więcej. Prycze trzypiętrowe - to ja, jako młody chłopak, trafiłem najwyżej. Gdy przychodzili strażnicy niemieccy to musiałem skakać z trzeciego piętra pryczy, bo inaczej zaraz by mnie pobili. Niemcy zafundowali nam po cynowej misce, ale bez łyżki, bez niczego. Żadnego kubka. Na jedzenie przewidziano 10 minut, dla wszystkich tych ponad stu ludzi. Ostatni, którym nalano zupy, nie nadążali dokończyć gorącego jedzenia i musieli je wylać, bo wypić szybko się nie dało. Do pracy nas jednak wcale nie wzywali.
Warunki życia w obozie / Bernard Trojanowski
W jednym baraku było około 400 osób. Sale były zespołowe, w każdej po około 50 osób. Kapo mieszkał po lewej stronie, miał jeden pokój, do którego przynoszono żywność i rozdawano przy wejściu. Służby z kuchni przynosiły kotły, chyba po 100 litrów, i kapo nabierał, a każdy podchodził z miską. Chleb był wydawany raz dziennie - średnio 800 g. na osobę, ale były okresy, kiedy mogliśmy odbierać paczki. Paczki były dokładnie rozcięte i otwarte przekazywano adresatowi. Dostawaliśmy chleb razowy i pszenny, kiełbasę, wędlinę i do smarowania coś było. I można było pisać - korespondencja też była. Ale nie wiem, czy każdą kartę cenzurowano czy sprawdzano je wyrywkowo.
Warunki życia w obozie / Bernard Trojanowski
W Smukale było okropnie, najgorsze warunki, jakie w ogóle były w obozie. Bo tam była jedna umywalnia wspólna, dla dawnych robotników, to więźniowie w kolejce stali, żeby do wody zimnej dojść, żeby umyć ręce, twarz... Dużo ludzi tam po prostu umierało. Od chorób, przeziębienia, braku właściwego odżywiania się i zimna. Myśmy tam trafili zimą. Zorganizowanej pracy nie było. Były prace, ale takie sezonowe: porządkowanie, utwardzanie dróg, budowanie prycz dla więźniów, sprzątanie, przygotowywanie na przyjęcie większej liczby więźniów. Dzieci nie miały tam konkretnych zajęć. Pamiętam, że chodziliśmy zbiorowo w teren. W pobliżu były takie niewielkie zalesienia i tam żeśmy chodzili zbierać produkty do gotowania. Zbieranie szczawiu, zbieranie pokrzyw... To było suszone czy bezpośrednio dodawane do zup: trochę kapusty, trochę ziemniaków i tych pokrzyw - takie były posiłki.
Warunki życia w obozie / Jerzy Pustoła
Zapędzili nas do Pomiechówka, gdzie były forty, ogromne kazamaty forteczne. Ulokowali nas na betonie, na którym była rzucona jakaś słoma. Ludzie mieli różne zapalniczki, czy latarki i widzieli, że w tych fortach były jakieś ślady po kulach, jakieś odpryski, więc musiały być jakieś rozstrzeliwania. Następnego dnia rano nie wiedzieliśmy ciągle czy oni nas tam zapędzili, żeby nas rozwalić, czy z innego powodu. Zamknęli i w ogóle żadnej rozmowy nie było. Nawet jak ktoś pytał, chciał wyjść za własną potrzebą, to w ogóle nie reagowali, nie odpowiadali. Ale rano nas wypuścili i poczęstowali kawą. Więc pomyśleliśmy, że jeżeli mają nas rozwalać, no to nie daliby nam tej kawy. No bo po co? I wkrótce sformowali nas znowu i poszliśmy jeszcze 10 kilometrów do drugiego fortu - w Zakroczymiu. Wszędzie przy drogach spotykaliśmy miejscowych ludzi, którzy rozmawiali znami, mimo że tamci żołnierze nas prowadzili. Ci ludzie mówili, że - nie wiem ile w tym jest prawdy - myśmy byli pierwszą grupą, która w ogóle wyszła z tego fortu, bo to była mordownia, gdzie rozwalali ludzi.
Warunki życia w obozie / Maciej Malanowski
Zawieźli mnie do obozu przejściowego w Działdowie. Tam było strasznie. Zabrali nam całe jedzenie, które mieliśmy ze sobą i zamknęli w takiej izbie, jakiejś sali. Pięćdziesiąt osób, przez dwa tygodnie, siedziało na sianie i na słomie. Dwa lub trzy razy dziennie dawali nam kawę do picia. Tylko kawę. Strażnicy byli bardzo opryskliwi, chodzili ze szpicrutą, ale tam już nas nie przesłuchiwali, tylko po kilkunastu dniach przewieźli dalej, do obozu w Dachau.
Warunki życia w obozie / Józef Matynia
Pod koniec stycznia przewieziono mnie do obozu karnego w Działdowie i tam byłem przez sześć tygodni. Tam były potworne warunki. Było kilka pomieszczeń, gdzie trzymano więźniów. Codziennie rano trzeba było biegiem pędzić na zewnątrz do latryny, miało się dwie minuty i znów biegiem trzeba było szybko wracać. Spaliśmy na jednej sztubie, na barłogu ze słomy, bez koców, bez niczego. Ta słoma się ruszała, bo wszędzie pełno było wszy. Myśmy się tam ani nie myli, ani nie rozbierali. Ciągle wpadali do nas esesmani i znęcali się nad nami. Stamtąd, całą naszą grupę załadowali na pociąg i przez więzienia w Poznaniu i Katowicach przewieźli do Oświęcimia.
Warunki życia w obozie / Julian Konarski
Niemcy zabrali nas do Fortu VII. Po kilku dniach zaczęli wywozić do siedziby gestapo, do Domu Żołnierza. Tam nas przesłuchiwali i tłukli. Niektórych kolegów tak stłukli, że później musieli leżeć na brzuchu, bo mieli same rany. W forcie byłem cztery miesiące - dwa w celi na górze, gdzie miałem światło i dwa pod ziemią, bez światła. Życie całego fortu do mnie nie dochodziło, byłem wyizolowany. Jak pierwszego dnia zapędzili nas do Fortu VII, rozdali chleb razowy. Był trochę spleśniały, to położyłem go na oknie, bo nie byłem głodny. Później rodzice przysłali mi chleb, niektórym przysyłano ciepłą bieliznę, lekarstwa. Jeden kolega miał ojca rzeźnika, więc jak on przysłał kiełbas, to cała nasza aresztowana grupa miała co jeść. Głodni w Forcie VII nie chodziliśmy, chociaż były okresy, że jadało się bardzo kiepsko. W paczkach z brudną bielizną wysyłaliśmy grypsy do rodziny, ale pisaliśmy tylko jak się czujemy, czy jesteśmy zdrowi... Nic więcej, bo to zbyt duże ryzyko.
Warunki życia w obozie / Leon Sobkowiak
W pierwszej celi, w której przebywałem, było czterdzieści osób, może trochę mniej. Leżeliśmy w dwóch rzędach na słomie, na cienkiej warstwie słomy. Straszny tam był zaduch, smród, bo to przecież były bunkry, więc brakowało wentylacji. Światło się paliło stale. Okien nie było. O porach dnia dowiadywaliśmy się tylko po ewentualnych posiłkach i wywoływaniach na przesłuchania. Później przeniesiono nas z tej celi do celi numer 19. To była już taka cela, która miała kanał wentylacyjny i okno. Była większa - tam mieściło się chyba z sześćdziesiąt osób. Po cichu tam sobie śpiewaliśmy, także już ta atmosfera była trochę swobodniejsza, nie taka sztywna. Ale w tym czasie też zdarzały się tak zwane gimnastyki. Było tam takie strome wzniesienie i na to wzniesienie, na tę górę, trzeba było wleźć, oczywiście przy akompaniamencie niemieckich wyzwisk i bicia. Potem należało zbiec z powrotem na dół. Wielokrotnie. To bardzo wyczerpywało siły. Kontakt z rodziną mieliśmy o tyle, że rodzina przysyłała nam bieliznę - wysyłało się brudną bieliznę a dostawało się czystą - i w niej dostawaliśmy wiadomości, grypsy.
Warunki życia w obozie / Bolesław Gajewski
W naszym pomieszczeniu była goła ziemia, troszeczkę słomy i to wszystko. Żadnej ubikacji, wody, niczego. Do ustępu wychodziliśmy dwa razy dziennie, rano i wieczorem. Musieliśmy przejść przez cały fort, do wnętrza, gdzie było tylko pięć otworów i pięć kranów, a nas trzydziestu. Mieliśmy na wszystko pięć minut. Już wcześniej, po drodze nas "gimnastykowali": padnij, powstań, padnij, powstań! A po myciu było jeszcze gorzej: trzeba było iść na górki - tam są wzniesienia forteczne - a z góry koziołkować w dół. Myśmy przychodzili brudniejsi, aniżeli wychodziliśmy rano po łaźni. To była katorga. Raz zgromadzono nas przy głównej fosie i zrobiono nam "gimnastykę", a z lewej i z prawej strony stali gestapowcy z psami. Na moście - bo tam jest most - zebrała się cała elita gestapowska i rozkazywała co mamy robić. Trwało to kilkadziesiąt minut. Nie było czasu na trwogę, trzeba było wytrzymać.
Warunki życia w obozie / Wacław Milke
Siedzieliśmy zamknięci w chlewach, oborach i trzy razy dziennie biegaliśmy na śniadanie, na obiad i na kolację. Biegiem trzeba tez było latać do ubikacji. I to właśnie w tych momentach było bicie, przymusowe skakanie przez płotki... To było takie pastwienie się nad nami, żeby wzbudzić strach, lęk, żeby wszędzie i wszystkiego się bać. To było takie przygotowanie do kolejnego obozu - właśnie ogromny strach i upodlenie. Na placu były porozrzucane druty kolczaste i gestapowcy krzyczeli do więźniów: padnij, powstań, padnij, powstań! Ubranie podarte, ręce pokrwawione... To wszystko było chyba nakazane, żeby wzbudzić wśród tych ludzi strach, nie pozwolić, żeby więźniowie się nad czymś zastanawiali, tylko żeby człowiek się bał, żeby bez przerwy się lękał.
Warunki życia w obozie / Adela Kościelniak
W Raciborzu mieszkaliśmy w jednej sali, było nas bardzo dużo, tam też sobie gotowaliśmy. Pilnowani byliśmy, nie wolno nam było nigdzie chodzić. Pamiętam, jak wybieraliśmy wszy przed każdym spaniem. To było okropne, tak palcami się wybierało i było ich mnóstwo. Głodni byliśmy bardzo. Pamiętam jak moja dwuletnia siostra płakała strasznie z głodu. Nie mogła jej mama uspokoić, ludzi było pełno, a ona tak przeszkadzała i płakała. Właśnie w Raciborzu zmarła Zofia, matka mojego wujka Józefa - nie wytrzymała tych warunków. Została pochowana w Raciborzu, jako pierwsza. Była też z nami moja babcia, w tym samym wieku, ale ona zawsze była taka rześka, odporna, bo przeżyła aż 93 lata. Szła nawet pieszo do Pogrzebienia, bo jak nas przewożono z Raciborza, to nas dzieci z matkami, wieźli, a babcia musiała iść pieszo - dziewięć czy jedenaście kilometrów się szło pieszo.
Warunki życia w obozie / Stefan Makne
Na gestapo, najpierw przesłuchania. Pierwszą noc spędziłem właśnie w Żabikowie. Ponieważ stamtąd było najbliżej dowieść mnie do Żabikowa, tam było im najwygodniej. Ale osadzono mnie w Forcie VII i wożono mnie na przesłuchania. Żabikowo, to był obóz, który powstał jako kontynuacja Fortu VII. I zostało wybudowane Żabikowo w 1943 roku. Przedtem był jeszcze obóz żydowski, krótko, ale w innym miejscu. W samym Żabikowie. Później, w 1943 roku rękoma więźniów Fortu VII zbudowano obóz w Żabikowie. Przy czym druga część obozu była przeznaczona dla więźniów politycznych, którzy byli najpierw w Forcie VII. Ponieważ bombardowania alianckie przyczyniły się do tego, że przemysł zbrojeniowy postanowiono umieszczać pod ziemią. Niemcy to stosowali powszechnie, to postanowiono umieścić we Forcie VII zakłady Telefunkena, a Fort VII przeniesiono do Żabikowa. Te same mordy hitlerowskie oglądałem w Forcie VII, jak potem w Żabikowie. Ale do Żabikowa tylko na pierwszą noc mnie zabrano, bo tam było Niemcom najwygodniej mnie podrzucić.
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Tadeusz Pipowski
Ten obóz w Toruniu to była fabryka smalcu, to było duże, piętrowe, były tam całe maszyny i magazyny. To była smalcowania, którą wcześniej miał Żyd w Toruniu. Mieszkaliśmy w tej fabryce, przeważnie było tam koło trzech tysięcy ludzi... Spaliśmy na ziemi, zaś już przy końcu, w 1942 roku, robili w jednym takim magazynie takie piętrowe łóżka, a tak to na ziemi, na cemencie. O, to tak twardo było, że człowiek te boki odleżał, no ale ja to młody był... Ja takiej krzywdy nie miał w Gdańsku, człowiek się najadł, a robił. Bite nie bylim nic, katowane nic, czegoś takiego tam nie było. Bo w Toruniu to pamiętam, taki sędzia był, on tam się trochę buntował, to zbili go, wodą poleli, i koniec, i skończył. W Toruniu brzydko było, a komendant to był diabeł, bokser był z zawodu, kogo doszedł, to miał radość. Ranga porucznika, albo kapitana była, ale to SS, a oni mieli insze nazwy. Jak temu sędziemu przywalił, to leżał, taki był brzydki. Wszyscy jak zobaczyli komendanta, to uciekali z daleka. Ale szło uciec z Torunia, szło, bo to nie było drutu, jeno płot był, taki z drzewa, z desków, drut był na z wierzchu i do góry trochę, ale szło uciec jak kto chciał. Ale gdzie mieli ludzie iść? Łapali, a wtedy jakby wzięli na policję albo na gestapo. Ludzie nie wiedzą, co to gestapo, bo ja to wiem dobrze.
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Józefa Posch-Kotyrba
Tam dzieci dość często umierały - takie małe. Pamiętam piwnicę, gdzie w takiej skrzyneczce dziecko leżało i gdyby ktoś coś przeskrobał to go nawet straszono, że go tam wsadzą. Tam dzieci ze strachu, czy z przeziębienia nagminnie sikały i nieraz się porobiły. Jeden taki przypadek pamiętam, że kiedy dziecko się porobiło, to go dali do takiego garnka oszklonego na tym brudnym kocu i potem musiał się tym nakryć, a myśmy szli w takim jakby dwuszeregu, parami za nim i mieliśmy się z niego śmiać z tego powodu.
Warunki życia w obozie, choroby - śmierć w obozie / Józefa Posch-Kotyrba
Stamtąd nas później przewożono, właściwie trudno powiedzieć gdzie. Są w dokumentach różne miejsca. Pamiętam jeden - teraz wiem, że to był rzekomo Polenlager Kietrz, mówiło się Katscher. Tam przebywali dorośli, którzy wychodzili do pracy - to jest podobno obecna fabryka dywanów w Kietrzu. Nas dzieci tam była garstka, wiec była taka umowa, że każde dziecko miało swojego opiekuna wśród dorosłych. Mną i siostrą opiekowała się taka pani Felusiowa, która miała trochę upośledzonego syna, a bratem jakaś pani Królowa z Suchej, garbata. Także każde dziecko miało taką opiekę. Rygor był tam bardzo duży, warunki liche: myliśmy się w zimnej wodzie. Tam była tak zwana ciemnica, gdzie za jakiekolwiek drobne przewinienie zamykano dzieci. Częstym widokiem, który pamiętam, to był widok, że w kocu nieśli umarłego. To oznacza, że zgony tam dosyć często następowały. Było takie pomieszczenie pod schodami, gdzie nas dzieci na chwilę zajmowano tak zwaną szkołą - uczyliśmy się liczyć do dziesięciu. A czasami wyprowadzano nas za bramę i wtedy na ulicy spotykaliśmy dzieci tamtejsze, które się bawiły, wózki z lalkami woziły, a myśmy szły parami i nie wolno było nam nawet urwać zielonego groszku jeśli rósł w polu.
Warunki życia w obozie / Mirosław Poznański
Męczyły nas insekty, wszy i pchły. Na wszy nie było żadnego ratunku. Taki więzień z naszego bloku, z naszej sztuby, tam nas 25 mieszkało, 25 pryczy było piętrowych. On pracował przy hartowni, gdzie hartowali łożyska. Tam temperatura była 2000 stopni. I on tak mówi: "jak będziesz w tokarni, przyjdziesz do mnie, zdejmiesz bluzę, spodnie i czapkę". Oni mieli kotły z gotującą wodą. "Ja w tej wodzie to zanurzę, a potem przy tym, gdzie ognisko było potężne, w ciągu pięciu minut wyschnie". Taka temperatura była. I w ten sposób wszy likwidowało się. Wieczorem, po powrocie z pracy, 12 godzin w pracy, apel, kolacja i po kolacji, wieczorem endlösung, odwszawianie. Lampy były duże, 200 wat i więcej, i wszyscy musieli szukać w zakamarkach. Jak u kogoś znaleźli wesz, to 15 batów. Potem zaczęły nas męczyć pchły, tak straszne pchły, że one przeszły do esesmanów. Człowiek, jak położył się spać, to musiał zdejmować [ubranie], żadnej bielizny nie mieliśmy, później dawali jakieś koszule, które do prania co miesiąc trzeba było dawać. Komendant obozu zarządził, że wszystkie poduszki, które wypchane były wiórami drewnianymi drobnymi, i sienniki były ze słomy, wszystkie znieść na plac. Wszystkie z obozu znieśli, podpalili to, przywieźli nowe worki na sienniki, mniejsze worki do spania. A koce do łazienki. Później, jak koc się strząchnie, to pchły z tego koca padały, jak muchy zabite. W ten sposób pchły wytępili.
Warunki życia w obozie / Czesław Szwajka
W Smukale jeszcze nie było żadnej pracy, w Smukale początek był nawet taki względny, bo kto miał na wolności rodzinę, i mogli mu dowieźć, to zezwolili, ale to później zlikwidowali. Nad samą Brdą na skarpie, gdzie było ogrodzone, zezwolili robić sobie kuchenki. Z kamieni, garneczek postawił sobie człowiek i palił. Akacje..., pamiętam, małe żeśmy byli, za płot żeśmy przechodzili, bo tam płot był, drut, ale mały się prześlizgnął... I tylko kije suche wszystkie, czy mokre, później już tam było tak wypucowane, że listka na nich nie było. Ale robił się potem za duży bałagan z tym wszystkim, i wiem, że zakazali, zlikwidowali te garnki, wyrzucili. Kto co miał, to oddał, a jak nie, to zabrali. Skończyło się gotowanie nad Brdą.
Warunki życia w obozie / Czesław Szwajka
Jak miała przyjechać kontrol z Czerwonego Krzyża, bo przyjechał duński Czerwony Krzyż, a myśmy nie widzieli, to wszystko szło do lasu, jak dziki. Przy wjeździe duża beka była, drewniana, nie żelazna, drewniana na kołach, koła, kranik, i w tej beczce kawa, gorzka czarna kawa. I nas tam wywieźli, i tam mogłeś sobie [siedzieć]. Budowaliśmy pałace z mchu, kopczyki, przejścia, tunele - zajęcie było. A jak przyjechali, to w obozie był identyczny porządek, cisza, cichutko, wrzasku, zgiełku nie było, nikt nie płakał, nikt się nie dopominał.
Warunki życia w obozie, pierwszy dzień w obozie / Franciszek Wojczyński
W ten czas były duże mrozy i śniegi, wszyscy byli pędzeni do obozu. W obozie wszelkie kosztowności, to wszystko zabierano, głowy golono na zero. Opieszałych to zaraz bito. Wprowadzano taki reżim, żeby ludzie wyzbyli się ludzkich instynktów, żeby doszli do tego, że nie są ludźmi. Zostaliśmy umieszczeni w baraku numer 1, to były baraki, których pewna część nie była wyższa niż jeden metr. Coś w rodzaju psiej budy były budowane. One miały około 100 metrów długości i jakieś dziewięć szerokości. Trzeba było iść tylko gankiem, a tutaj już trzeba było się kłaść i leżeć i leżeliśmy na gołej ziemi przy 20-25 stopniowym mrozie. Barak nie miał ani dachu zabezpieczonego papą, tylko deski były pokładzione, deska, na deskę. Także jak śnieg padał, to na nas padał, jak deszcz padał, to też mokliśmy. Nazywane były baraki murzyńskie przez nas.
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Tadeusz Wlazło
Tam byli tacy pseudo wychowawcy, byli i volksdeutsche, i przedwojenni policjanci. Najpierw tam Żydzi uczyli tej roboty. A później to już byli - ja bym powiedział, że volksdeutsche byli tam, bo czysto po polsku mówili. Ale tam po niemiecku trzeba było rozmawiać. Na wszystkich herr meister się mówiło, herr meister do każdego. Jak się chciało w nocy wyjść załatwić czy coś, to trzeba było wołać, krzyczeć: "achtung!", "uwaga!", inaczej wartownik by strzelał. 
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Zofia Kuśmierek
Orkiestra grała, jak nas zawieźli do obozu. Ale rygor był niesamowity. Za małe przewinienie to była taka ława, kładli na ławę, jedno siedziało na nogach, drugie siedziało na głowie, a oni bili, bicze mieli. I to były Polki, tylko że tam pracowały. Jedzenie było straszne, kartofle żeśmy na cztery dzielili, bez obierania, tylko się płukało. Botwina była z liśćmi, więcej glizd, jak tego jedzenia. Chłopaczki porobili nam takie pałeczki, i w garnuszkach żeśmy gnietli te glizdy z kartoflami, tak się ciągły te glizdy, i się jadło, bo jakie wyjście było? Ja strugałam kartofle, i tam była i marchew, i kartofle. Pobrudziłam się tą marchwią. Gdybym była taka jak dzisiaj, to bym się wytarła. Jak mama do mnie przyszła, nie dali mi widzenia, bo byłam pobrudzona marchwią. Jadłam marchew, to już mi widzenia nie dali. Bili za małe przewinienie. Później mnie za karę od tych kartofli zdjęli i cerowałam wojskowe skarpety. Cerowałam, naparstka nie było, nic, to ręce były popuchnięte, ropa się lała, strasznie. A Niemcy to bardzo czyste ludzie, oni się brzydzili tego, co mi się tu porobiło. Miałam też żółtaczkę, i wzięli mnie do trupiarni. Leżałam w trupiarni z taką Urszulą. Ona kradła nam paczki, myśmy się poskarżyli, i oni ją tak bili, że ciało jej odpadało, gniła. I ja z nią leżałam.
Warunki życia w obozie, praca niewolnicza / Edmund Szenkowski
Zima już była, zimno było, w ziemiankach mieszkaliśmy. Nic się nie zmieniło w zimie poza tym, że w ziemiance było cieplej, niż na dworze. Bo tam okien nie było, nic, tylko gdzieś tam jedna rurka wyprowadzona na powietrze. Wieczorem załatwiało się swoje potrzeby do wiadra, jak ktoś potrzebował. Bo tak to koło ziemianek były latryny, które co jakiś czas trzeba było zasypywać. Po prostu dół wykopany, drąg, to wszystko. Ale nie o zmroku, w dzień tak, tylko nie o zmroku. Pracowało się 12 godzin. Jedzenie - tam dużo ludzi z głodu umierało, nie tylko z ciężkiej roboty. Jeszcze muszę powiedzieć, że bywały wypadki przy pracy, na moich oczach zresztą, gdy więzień, który trzymał drąg, żeby ten wagonik naładowany się nie stoczył w dół, musiał go mocno trzymać. Ale jeżeli on nie miał dostatecznej siły, żeby go utrzymać, to wagonik razem z nim często leciał na dół na te kamienie. Rzadko się zdarzało, żeby ktoś przeżył, jak po tych kamieniach leciał, stoczył się. To były kamienie ostre jak brzytwa.
Warunki życia w obozie / Mirosław Poznański
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Wacława Kędzierska
Posłuchaj:
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu, warunki życia w obozie / Jan Michalski
Posłuchaj:
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu, warunki życia w obozie / Jakub Goldberg
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Maria Podrez
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Tadeusz Brzeczko
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Tadeusz Brzeczko
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, praca niewolnicza / Alfons Andrzejewski
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód / Emilia Małecka
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Emilia Małecka
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Kazimierz Sztukowski
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Stefan Makne
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Julia Zawalna
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, praca niewolnicza / Zbigniew Knapczyk
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód / Bolesław Fabrowski
Posłuchaj:
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Teofila Silberring
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Adolf Kasprzyk
Posłuchaj:
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód, choroby - śmierć w obozie / Adolf Kasprzyk
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Józefa Posch-Kotyrba
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód, pierwszy dzień w obozie / Halina Skalbmierska
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Adela Betlewska
Posłuchaj:
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Janina Boroń
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, wyzwolenie obozu, powrót do domu / Janina Boroń
Posłuchaj:
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu, warunki życia w obozie / Józefa Posch-Kotyrba
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, wyzwolenie obozu, powrót do domu / Halina Skalbmierska
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Czesław Szwajka
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, pierwszy dzień w obozie / Jan Makuch
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Jan Makuch
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Stefan Rochon
Posłuchaj:
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Mieczysław Staner
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód / Genowefa Kowalczuk
Posłuchaj:
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie / Genowefa Kowalczuk
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Zofia Kuśmierek
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Cecylia Chmiel
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, praca niewolnicza / Ludwik Krzyścin
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie, Żywność w obozie, głód / Edmund Szenkowski
Posłuchaj:
Warunki życia w obozie / Irena Lasoń
Posłuchaj:
Esesmani i funkcyjni, warunki życia w obozie
Leon Ceglarz

Texte alternatif

Warunki życia w obozie
Zdzisław Dominiak

Texte alternatif

Warunki życia w obozie
Zdzisław Dominiak

Texte alternatif

Warunki życia w obozie
Jan Kuczyński

Texte alternatif

Warunki życia w obozie
Jan Kuczyński

Texte alternatif

Warunki życia w obozie
Jan Leśnikowski

Texte alternatif

Warunki życia w obozie
Jan Rotuski

Texte alternatif

Warunki życia w obozie, pierwszy dzień w obozie
Henryk Wojtalewicz

Texte alternatif

Warunki życia w obozie
Zdzisław Dominiak

Texte alternatif

 
Dom Spotkan z Historią Ośrodek Karta Ośrodek Karta EACEA