| ||||
Obóz: [Mysłowice] |
Przyczyny aresztowania, uwięzienie i transport do obozu
Córka mojej macochy mieszkała nie w Reichu, tylko w Generalnym Gubernatorstwie. Tam były kursy tajnego nauczania, bo w Reichu to było niemożliwością! A ja miałam wielką ochotę uczyć się dalej. Wybrałam się więc z moją macochą, żeby przejść tę granicę. Umówiłyśmy się tam z łącznikiem. Inni ludzie przechodzili granicę przenosząc np. jedzenie do Reichu, bo tu nie można było nic dokupić. Miałam taką walizeczkę ze sobą, a w niej tylko rzeczy najważniejsze, nie miałam dużo tych szmatek. I złapali nas na granicy! Nie poszłam od razu do więzienia, bo to było mniejsze przestępstwo. Niczego nie szmuglowałam, więc tylko mieli mnie wysłać do karnego obozu, gdzie więzili ludzi za te mniejsze przewinienia. Przeważnie były Polki, zwykle za przekroczenia cłowe, za szmugiel na granicy. Ja byłam w tej dobrej sytuacji, że one dostały po roku lub dwa Oświęcimia, a ja tylko trzy miesiące straflager, czyli obozu karnego. Wszystko dlatego, że niczego nie przemycałam, miałam tylko swoje rzeczy i może kromkę chleba.Żywność w obozie, głód, warunki życia w obozie
Pamiętam, że był taki okres, może połowa mojego pobytu w obozie, że mieszkaliśmy w takich jakby pokoikach. W tych pokoikach było dobrze dlatego, że już ludzie byli bardziej dobrani. W jednym były trzy lub cztery osoby. Pamiętam, raz byłam w takim towarzystwie całkiem miłych osób. Myśmy się zawsze dzieliły, jak coś miałyśmy. No ale właściwie to cośmy miały? Prawie nic! Moja macocha czasem przyjeżdżała, to wtedy coś tam od niej dostałam. Ale potem trzeba było się też ze swoimi sąsiadkami podzielić, bo one jak coś dostawały, to też zawsze dały mi kawałeczek. Pamiętam, że jakiś czas mieszkałam z takimi spokojnymi, całkiem przyjemnymi kobietami. I starałyśmy się utrzymać jako taki porządek w tych pokojach, żeby nie żyć jak świnie, jak prosięta w tym brudzie. Dawali nam do jednej miski trochę wody, żebyśmy mogli sobie oczy przemyć. Zdaję się raz, może dwa byliśmy w kąpieli, w prawdziwej kąpieli. A tak to dosłownie tylko można się było maznąć i wytrzeć jakimś kawałeczkiem ręcznika, bo ręczniczek pozwolili mi zostawić. Niedziele chyba były wolne, tośmy tak sobie śpiewali jakieś pieśni, modliłyśmy się wspólnie. Nie tak ostentacyjnie, tylko w tych naszych pokojach. To nie była jedna wielka cela. Tylko jadalnia była taka wielka. W tym budynku było coś dawniej, nie wiem czy internat, czy coś innego.Esesmani i funkcyjni, Żywność w obozie, głód | ||
Posłuchaj:
| ||